XV Halowe Finały – Artykuł Sobota – Ministrant – ,,Niespodzianki w futbolu”
Nim rozpoczęły się finały większość naszych ekspertów podawało, że Istebna i Rzyki w grupie A, to główni faworyci do wygrania i awansowania do półfinału; a tu niespodzianka, która sprawia, że tylko podopieczni pana Bartłomieja Beera sprostali zadaniu. Franciszek Beer i Adrian Buda spełnili pokładane w nich nadzieje, zapewniając swojemu zespołowi awans z pierwszego miejsca. Tym samym tak jak w czasie eliminacji, tak również tu na finałach porywali swoją grą wszystkich kibiców. Ci gorącym dopingiem zagrzewali do walki Istebną, która ma niesamowity potencjał w swoich szeregach. Ale warto zapytać: co się stało z Istebną? Tym zespołem, który fascynował w eliminacjach wszystkich. Szczególnie gra Krystiana Hanzla przypadła wszystkim do gustu. Chcieliśmy podobnych fajerwerków w jego wykonaniu, tym razem na finałach. Jak to się stało, że Krystian w eliminacjach dał awans swojemu zespołowi, a teraz szło jak po grudzie całej ekipie z Trójwsi? A no dlatego, że wszyscy już wiedzieli: Krystiana trzeba skutecznie pilnować, ale czy naprawdę za wszelką cenę i faulując Krystiana, który z bólu aż raz zapłakał. To co szczególnie działo się w meczu Strumień – Istebna, było bardzo niebezpieczne dla zawodników. Sędzia ma argument, którym może temperować zachowania niebezpieczne na boisku, a akurat Krystian w tym turnieju, kilkakrotnie oberwał po nogach oraz uderzenie w twarz sprawiło, że „żółtko” przydało by się, dla ochłodzenia krewkiego temperamentu zawodników z parafii św. Barbary. Chociaż kilkakrotnie niewytrzymali sami zawodnicy z Istebnej i oddali pięknem za nadobre. Niektórzy zadawali pytanie: to gdzie jest ta niesamowita „perełka” Istebnej. On jest na boisku, grał niesamowicie, ale cała ekipa chyba była zbyt zestresowana, bo tam nie było dziś kolektywu, ale zbytnia indywidualność. Dlatego chłopaki z Trójwsi: spokojnie mogliby awansować, gdyby bardziej zagrali tak jak na eliminacjach: kolektyw i zespołowość. A właśnie tym odznaczyła się gra Strumienia, który może na początku nie był traktowany jako potencjalny kandydat do awansu. A tu proszę: dwa zwycięstwa i szok? Może nie szok, bo zespół za determinację, walkę i nieustępliwość, zasłużenie znalazł się już w TOP4. Pytanie tylko, na którym miejscu zakończy ostatecznie batalie w XV Halowych Finałach? Jeśli nadal będą tak nieustępliwi, jak w meczach grupowych, to może i podium uda się osiągnąć. O tym marzyli obrońcy tytułu, ministranci z Jaworza, którzy jedynie zremisowali z Istebną, zaś pozostałe ich spotkania odchodzą w zapomnienie dla nich, bo też powodem do chluby nie są, kiedy przegrywa się oba spotkania.
W grupie B bardziej widoczna różnica klas zespołów, które awansowały, od tych, którzy miejsc premiowanych nie wywalczyły. Pietrzykowice były bardziej konkretne, co potwierdzają kompletem punktów; aczkolwiek większej przepaści nad Jawiszowicami nie było, a minimalne zwycięstwo było naprawdę szczęśliwe, bo Jawiszowice w tej konfrontacji były stroną zdecydowanie przeważającą. Cięcina i Szczyrk zagrali na miarę swoich możliwości i trudno tu mieć do nich jakiekolwiek zastrzeżenia, kiedy grasz na tyle, na ile starcza ci potencjału.
Zatem po meczach ministrantów jesteśmy w lekkim szoku, a zarazem w futbolu niespodzianki są wkalkulowane, przez co staje się on tak niesamowity.