XIV Letnie Finały – Artykuł Sobota – Lektor Młodszy – Bądźmy zawsze uśmiechnięci.
W kategorii Lektor Młodszy emocji było podobnie jak w ministrantach, ale niepewność i odpowiedzi na pytanie: kto awansuje do półfinału? Trzymały do samego końca. Hałcnów jak i Rajcza weszły w ten turniej w doskonały sposób. Odpowiednio 6:0 i 4:0, takim wynikiem zakończyły się ich pierwsze spotkania. Dla Rajczy było to szczególne zwycięstwo, bo 40 odniesione na finałach Bosko Cup. Pod tym względem nie mają sobie równych. Zatem może być radość: jest konkret z przodu, a gramy na zero z tyłu. Jednak im bardzie wchodzimy w zaawansowanie turnieju, tym jakby zaczęły się schody dla obu ekip. Najpierw Hałcnów notuje niespodziankę: męczyli się z Zebrzydowicami całą pierwszą połowę, aż tu nagle w drugiej części spotkania gooool, tylko o zgrozo nie dla obrońców tytułu, ale dla Zebrzydowic. No to zaczęły się nerwy, by uratować ten mecz. Próby, walka i zaangażowanie doprowadziły do wyrównania, ale stać ich było raptem na uratowanie jednego punktu. Zatem z awansem może być trudno. Rajcza podobnie męczyła się z Jaworzem, który miał niesamowite problemy kadrowe, grającym bez ławki rezerwowych. Najpierw podopieczni ks. Wojciecha Nowaka doznali porażki 2:0 z Wieprzem, który był wyraźnie w tym meczu lepszy. Zaś w mecz z Rajczą, każdy wchodzi z dozą lekkiego przerażenia, pamiętając co to za drużyna. Dziś nieco odmieniona, przebudowywana z młodym potencjałem, który za jakiś czas może znów nawiąże do „galaktycznych” kolegów. Ten wymiar płynie z ławki, w osobie Jakuba Ficonia, który wraz z Łukaszem Workiem chce odbudować potęgę zespołu. Myślę, że obu panów nikomu przedstawiać nie trzeba. Jednak Jaworzu udało się opanować lęki, i proszę gol, który po pierwszej połowi stawia ich w dobrym położeniu. Jednak po zmianie stron również zmieniła się gra Rajczy, która wyrównuje, by znów kolejny raz pozwolić Szymonowi Majdakowi oddać strzał, wyprowadzający zespół z Jaworza na prowadzenie. Tylko DNA wielkiej Rajczy jest dobrym radzeniem sobie z trudnymi sytuacjami. To potwierdziła bramka wyrównująca, a na koniec kolejny gol i zwycięstwo 3:2. Rajcza potwierdziła: chcemy być w Top 4, więc póki co komplet punktów jest. Zaś Jaworze może być dumne, bo zawsze gol i dobra gra z Rajczą, nawet przy porażce, ale dobra gra, jest powodem do dumy. No i tak mogą się tamtejsi lektorzy czuć, szczególnie Majdak, który zagrał kapitalne spotkanie. Jednak nim Rajcza może myśleć o zwycięstwie i awansie, musi stanąć do rywalizacji z Wieprzem, który spokojnie i konkretnie wygrywa z Jaworzem 2:0, by następnie zwyciężyć Górki Wielkie i odprawić ich z bagażem trzech goli, a 3:0 daje już konkretny sygnał: wszystko w naszych nogach. Tak Rajcza jak i Wieprz awans wywalczą sobie w konfrontacji bezpośredniej. Mecz piękny, walka i szukanie okazji, z lekką przewagą Wieprza. Jakby Rajcza nie wierzyła w to, że czas odbudowy jest możliwy już w tym sezonie. Do przerwy bramek żeśmy nie oglądali. Jednak podpowiedzi opiekunów w przerwie poskutkowały. Ks. Grzegorz Kierpiec lepiej chyba przemówił do swoich podopiecznych, którzy dwoma akcjami z prawej strony zaatakowali bramkę „galaktycznych” i Klaudiusz Biegun pięknymi strzałami sprowadził Rajczę na ziemię. Tym samym zapewniając sobie awans w debiucie na letnim turnieju do Top 4. Tego nie osiągnęli zawodnicy z Hałcnowa, którzy kolejnym remisem, tym razem z Istebną, która walczyła do samego końca, a nagrodą za to był gol w drugiej połowie na remis, utrudnili sobie drogę do awansu. Właśnie po golu Jakuba Kukuczki, zawodnicy z bazyliki Matki Boskiej Bolesnej padli na murawę i zakryli twarz. Oni wiedzieli, że czasu już nie ma, by odrobić straty. Przez to utrudnili sobie myślenie o awansie i została jedynie nadzieja w Radziechowy, które grały ostatni mecz z Zebrzydowicami; że wygrają i pozwolą obrońcom tytułu awansować z grupy. Nic z tych rzeczy! Radziechowy od lat nie wiedzieć czemu, nie radzą sobie na finałach z presją. Umiejętności są i to nie małe, ale jakby umiejętność wykorzystywania potencjału szwankuje. Zebrzydowice pokazały solidność, kolektyw i wzajemne wspieranie się na boisku. Doskakiwanie i podwajanie pozycji, dało im radość z konkretnej wygranej 4:1 i w debiucie awans do Top 4. Ks. Jarosław Bielesz można powiedzieć jest najlepszym opiekunem. Jeśli masz u siebie ks. Jarka, masz gwarantowany sukces: był w Buczkowicach – mistrzostwa osiągali. Był w Żabnicy, chyba pamiętamy, co to była i jeszcze jest za drużyna. Jest w Zebrzydowicach, no i proszę najlepsza czwórka turnieju. Zatem Jego zespoły widać są skazane na sukces. Podobnie jak Pogórze, które w tym sezonie nie ma sobie równych. Najpierw ze Starą Wsią spokojnie i bez większego wysiłku poradzili sobie zwyciężając 5:0. Zaś z Cieszynem fakt, musieli trochę powalczyć i to słowo Powalczyć napiszemy przez duże „P”, bo to była walka o każdy centymetr boiska, co pokazuje moment zdobycia bramek dopiero w drugiej połowie i 2:0 dało jasną odpowiedź: oczywiste było, że my awansujemy. Pewność siebie zawodników pana Tomka jest widoczna na i poza boiskiem. Chcą konkretu w postaci zwycięstwa i krok po kroku to realizują. Zatem konkret był w postaci 6 punktów i bezsprzeczny awans do półfinału, w którym również melduje się nie kto inny jak Rzyki. Beer, Cibor i spółka koncertowo odprawili z kwitkiem Żabnicę, chociaż trzeba oddać, że podopieczni pana Mateusza Wolnego weszli z marszu na boisko z powodów losowych i szczerze, chyba ten mecz musieli przegrać, bo trudno tak po prostu wejść mentalnie w mecz, bez chwili rozgrzewki. Zaś Targanice nie miały najmniejszych szans z tak dysponowanym rywalem, chociaż jedną bramkę zdobyli, która sprawiła im tak wielką radość, jak gdyby wygrali już mistrzostwo. I o to nam najbardziej chodzi: o radość, radość z najmniejszych rzeczy. Umieć cieszyć się z tego co mam, co wspólnie z kolegami osiągam i nie tylko sukcesy, ale nawet jeden gol, bo to sprawia, że piłka nożna i sport nas cieszy; a pamiętajmy jak mówił św. Jan Bosko: szatan boi się ludzi radosnych. Więc zawsze bądźmy uśmiechnięci.