XI Letnie Finały – Artykuł Pogórze: Jeden zawodnik to za mało
Kolejna próba gry w finale i znowu muszą zadowolić się drugim miejscem. Dla niektórych wicemistrzostwo byłoby sukcesem i może wzięliby w ciemno taki wynik. Ale nie Pogórze! To zespół ambitny, zawsze w roli faworyta przystępował do rozgrywek. Mający niesamowitego charyzmatycznego trenera: Tomasza Dybczyńskiego, który potrafi zespół ustawić tak, aby nawet w sytuacji absencji konkretnego zawodnika, byli w stanie poradzić sobie w grze i podjąć walkę na poziomie do którego wszystkich przyzwyczaili. Pogórze od kilku sezonów pokazuje, że mają lidera – Przemysław Górecki, który tak w ataku, jak i w obronie jest ostoją i mocnym punktem. Właściwie trener na pewno ustalenie składu zaczyna właśnie od Przemka. Ale to nie jedyne ogniwo zespołu, które świeci pięknym blaskiem. Maksymilian Świta, Bartosz Czupryński, Daniel Krzempek – to zawodnicy, którzy potrafią zrobić różnicę, wiedzą jak współpracować z liderem zespołu, by sama gra nie tylko skupiała się na Przemku, bo byłoby to zbyt czytelne. Nie możemy zapomnieć o Łukaszu Kupce – bramkarzu, który w pierwszym dniu zachował czyste konto, a w niedzielę puścił jedynie trzy bramki. To pokazuje, jak ważnym jest punktem swojego zespołu. To właśnie Kupka i Górecki są największymi atutami teamu Dybczyńskiego. Znów zabrakło niewiele. Wydawało się, że kiedy znaleźli się w finale, to już tym razem uda się zdobyć pełną pule. Czego zabrakło? Chyba zbyt czytelna gra: długie piłki posyłane przez Przemka spod swojego pola karnego nie miały prawa liczyć na powodzenie, przy dobrze dysponowanej i kreatywnie grającej ekipie z Hałcnowa. Pogórze w ogóle zagrało dość zachowawczo. Najpierw w sobotę zdobyte cztery gole przy czystym koncie Łukasza nie napawało zbytnio optymizmem. Na kolana nie rzucało w konfrontacji z pozostałymi grupami. Przyzwoicie zaprezentowali się z Radziechowami, które wiadomo, że są mocną ekipą. Ale później skromne wygrane z Rudzicą i Sułkowicami, właściwie były lekkim szokiem. A kiedy losowanie drugiego dnia skonfrontowało ich z Rajczą liczono, że będzie to bardzo wyrównany mecz. Do przerwy tylko 1:0, ale w drugiej połowie Pogórze zaczęło grać zdecydowanie konkretniej i wykorzystali szczególnie jeden element, na który Rajcza nie miała żadnego lekarstwa: niski wzrost bramkarza. A 5:1 to wynik, który dał nadzieję, ale prawdziwego obrazu o drużynie na pewno nie. Finał był z pewnością meczem, który pokazał prawdziwy obraz drużyny. Lekarstwem na wszystko nie może być jeden zawodnik; Przemek Górecki nie jest w stanie wygrać meczu. Nawet dwóch zawodników to i tak mało, widać było to w Rajczy. A Pogórze przekonało się boleśnie o tym, że kilka razy jasne geniusz Góreckiego zadziała, ale cały mecz na cud trudno liczyć. Muszą też inni czymś zaskoczyć, spróbować zagrać nieszablonowo i tak niekonwencjonalnie, by choć na chwile zwieść rywala. Poza tym należy na boisku szybko reagować. Jeśli widzimy, że konkretny sposób zagrywania piłki nie przynosi rezultatu i przeciwna drużyna skutecznie reaguje na nasze zagrania, trzeba wziąć też nieco odpowiedzialności na siebie. Znowu się nie powiodło. Dla Góreckiego to smutek, że był tyle razy tak blisko i jednak najwyższa lokata to wicemistrzostwo. Trener Tomasz Dybczyński teraz będzie musiał przebudować zespół, ale ten trener jest tak wielkiego formatu, że z pewnością w którymś momencie doprowadzi do sukcesu drużynę. Bo Pogórze od lat zachwyca swą grą kibiców i zasługują na zwycięstwo. Czego im z całego serca życzymy.