X halowe finały – Pogórze
Trzymają formę od poprzedniego sezonu, gdzie w letnich finałach zajęli drugie miejsce. Po eliminacjach wprowadzili wszystkich w wielki podziw i uznanie. Podobnie było również w czasie finałów. W pierwszym meczu z Radziechowami nie dali złudzeń kolegom z Żywiecczyzny, że oni chcą realizować marzenia i zagrać kolejny raz w finale. Zwycięstwo przybliżyło ich do tego znacząco, za sprawą Przemka Góreckiego, zdobywcy trzech bramek w tym meczu. Następnie Wapienica. Tu trafili na coś czego się nie spodziewali. Po pierwszej połowie przegrywali 2:0 i sami nie wiedzieli co się stało. Kompletnie oszołomieni, chyba zbytnio uwierzyli w swoje możliwości, że skoro z Radziechowami zwyciężyli 4:1, to Wapienicy również zainkasują minimum 2 bramki. A tu proszę, to oni sami z bagażem dwóch bramek schodzili na przerwę. Widać trener dobrze zareagował i wyszli na drugą połowę zmotywowani. Przemek Górecki wzniósł się na wyżyny możliwości, rozegrana przez niego koncertowo druga połowa i zdobyte 4 bramki pozwoliły Pogórzu odnieść upragnione zwycięstwo i awans do półfinału. Pierwsza połowa do zapomnienia, ale za drugą połowę należą się pochwały. To był właśnie mecz dwóch połów, a w każdej z nich pięknie zaprezentował się inny zespół. W półfinale los ich skojarzył z przetrzebionymi kontuzjami Kończycami Małymi i to była łatwiejsza droga do gry w finale, w którym się znaleźli. Konfrontacja w finale z Rajczą wzbudzała w nich dreszcz emocji, może stonowany lęk, ale nie przestawali sobie wpajać: mamy marzenie wygrać te finały. To czwarty finał Pogórza, a zatem czas najwyższy zakończyć go zwycięsko. Chyba za bardzo chcieli. W finale Pogórze zagrało jakby nie Pogórze. Zbytnio defensywnie, bojaźliwie i bez przekonania we własne możliwości. Przemek Górecki największa gwiazda zespołu był gdzieś schowany, jakby nieobecny na boisku. Zbyt mało wziął na siebie ciężaru gry. No ale trzeba też przyznać Rajcza na wiele w tym meczu Pogórzu nie pozwalała. Łukasz Kupka stanął na wysokości zadania. Kiedy Rajcza coraz bardziej przyciskała oddając seryjnie strzały w światło bramki, Łukasz nie kapitulował, odpierając ataki „Galaktycznych” szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej połowie kontuzja jednego zawodnika i zmęczeni obroną próbowali też zaatakować, ale nadziali się na ataki Rajczy, która trzykrotnie zadała cios skuteczny i tym samym sprawiła, że mistrzostwo dla Pogórza zostaje nadal w sferze marzeń. Ale jest to bardzo dobry zespół z fantastyczną atmosferą w szatni, z wielką rzeszą kibiców i sympatyków, którzy towarzyszą im na turnieju. Parafia żyje tym co drużyna ministrantów osiąga na turnieju, a zatem jest dla kogo grać. Oni sami mogą być dumni z tego co osiągnęli. Drugie miejsce jest sukcesem, bo przegrać z Rajczą dziś, to nie żadna ujma, bo z nimi od pięciu lat wygrać nikomu się nie udaje. Remis osiągali inni, ale to zespół, który nie zwykł przegrywać. Jeszcze na poziom „Galaktyczny” Pogórze nie wyszło, ale są na najlepszej drodze do tego, by w te przestworza wejść i to na długo!