Wywiad z „Opiekunem Roku 2023” – ks. Michałem Styłą (Jawiszowice) – „Tytuły to tylko dodatek do najważniejszego celu …”
Księże Michale najpierw pragnę złożyć gratulacje za zdobycie tytułu „Opiekun Roku 2023”.
Bardzo serdecznie dziękuję. To dla mnie wielkie wyróżnienie, ale także wyróżnienie dla całej drużyny – dla zawodników, trenera oraz fantastycznych kibiców.
Po pięciu latach znów ks. Michał Styła dzierży tytuł najlepszego opiekuna w Turnieju Bosko Cup. Wtedy z Rajczą teraz z Jawiszowicami. Radość wielka z tego, że uznano księdza najlepszym opiekunem?
Tak, to wielka radość i wyróżnienie. Zwłaszcza, że to moja druga parafia i w obu udało mi się osiągnąć tak wiele w turnieju Bosko Cup.
Opiekun Roku – Jawiszowice; Piłkarz Roku – Jawiszowice. Duma w parafii pewnie wielka, że dwa najważniejsze indywidualne wyróżnienia w sezonie wędrują do jednej parafii? Jak w parafii odebrano ten sukces?
Na pewno radość ogromna. Od wielu osób spływały gratulacje. To piękne zwieńczenie tego niezwykle udanego sezonu dla naszej parafii. Te nagrody to wyróżnienie dla wszystkich naszych zawodników, którzy grali i tworzyli zespoły zarówno Lektorów Młodszych jak i Ministrantów.
W 2018 zdobył ksiądz mistrzostwo halowe i superpuchar. Teraz w 2023 zdobył ksiądz mistrzostwo halowe i letnie w kategorii Lektor Młodszy i mistrzostwo halowe w kategorii Ministrant. Czy może ksiądz porównać te dwa zespoły: Rajczy z 2018 i Jawiszowic z 2023?
Rajcza to był zespół rozpędzony. Czterokrotni mistrzowie halowi ze wspaniałymi zawodnikami. Moim zadaniem było utrzymać drużynę na właściwych torach i to się udało. Dodatkowym zadaniem było ciągłe przypominanie, że piątego tytułu halowego z rzędu nie wywalczą za zasługi.
Jawiszowice to drużyna nowa, która w tym składzie miała tak naprawdę jedną, jedyną okazję, żeby zapisać się w historii. Tutaj też potrzebna była pokora przed każdym rywalem, ale przede wszystkim wiara we własne umiejętności, budowanie przekonania, że każdy następny mecz to kolejny krok do czegoś wielkiego, a tym okazało się Mistrzostwo Halowe, Letnie, udział w Mistrzostwach Polski i mecz o Superpuchar.
Ksiądz ma w sumie zdobyte wszystkie z możliwych pucharów na Bosko Cup. Ale jakby ksiądz ocenił, które mistrzostwo najlepiej smakuje?
Każde było wyjątkowe, każde było inne. Pierwszy puchar z Rajczą to coś wspaniałego bo puchar zdobyty w pierwszym roku kapłaństwa. Cudowny mecz półfinałowy z Hałcnowem, gdzie była ogromna kontrowersja w postaci piłki z trybun, która wpadła na boisko i sędzia nie uznał bramki dla Hałcnowa. Potem finał z rozpędzonym Pogórzem, który chyba wystraszył się nas i zagrał bardzo słaby mecz, a my wygraliśmy pewnie 4:0.
Mistrzostwo Halowe z Jawiszowicami też było niesamowite. Dla mnie trudny był finał bo grałem przeciwko swojej rodzinnej parafii – Rzykom. Bardzo trudny był też półfinał bo przegrywaliśmy z Pietrzykowicami i trzeba było się wznieść na wyżyny, żeby odwrócić wynik.
Mistrzostwo Letnie było o tyle trudne, że mecz finałowy zaczął się bardzo pechowo od kontuzji Piotra Krzywolaka. To nas całkowicie wybiło z uderzenia. Wiedzieliśmy, że za tydzień Mistrzostwa Polski a tutaj taka strata.
Dla mnie jeszcze niezwykle wzruszający był tryumf ministrantów na halowym turnieju, gdzie nie byliśmy faworytami. Dostaliśmy się do finałów dopiero przez baraże. A mimo to ta drużyna wykręciła wynik w postaci mistrzostwa, gdzie w finale też przegrywaliśmy ze Strumieniem 0:1 i dwa cudowne rzuty wolne dały nam mistrzostwo i wygraną 2:1.
Sezon 2022/2023 w waszym wykonaniu jest wybitny. Ksiądz przechodzi do historii: pierwszy opiekun zdobywa mistrzostwo halowe w obu kategoriach. Wyczyn to niebywały!
To były niesamowite chwile. Nie tylko te wygrane, ale też sposób w jaki do tego doszliśmy. No i nasi kibice, którzy po każdym wygranym meczu wbiegali na boisko, aby się cieszyć. Nieważne czy to byli ministranci czy lektorzy. Dla mnie to też wielki sukces jako księdza, że tak wspaniale przeżywaliśmy czas jako wspólnota parafialna. Do tego jeszcze doszła Msza Święta dwa dni po zwycięstwie w naszej parafii i modlitwa przed relikwiami św. Jana Bosko.
Sukcesy na arenie diecezjalnej, pozwoliły pojechać na Mistrzostwa Polski. Dla was to było również niesamowite doświadczenie?
Pod wieloma względami było to dla nas niesamowite doświadczenie. Po pierwsze być w takim gronie, ponad stu parafii z całej Polski. Po drugie fantastyczna atmosfera. Ponad 50 osób z naszej parafii na wyjeździe – doping, ale też dobrze spędzony czas. Po trzecie trochę niedosyt, bo obie drużyny mogły być wyżej. U ministrantów zabrakło kilku zawodników, którzy przez wakacje albo choroby nie mogli pojechać. U lektorów to pechowa seria rzutów karnych w 1/8 finału, która mogła nam dać przepustkę do najlepszej ósemki, a tam czekał na nas obrońca tytułu parafia ze Skawinek z którą w grupie toczyliśmy bardzo zacięty bój i wiedzieliśmy, że są do pokonania.
Z jakim nastawieniem jechaliście do Gniezna? A jakie uczucia były po powrocie? Radość czy niedosyt?
Do Gniezna jechaliśmy z nastawieniem, że będziemy walczyć i zostawimy całe serducho na boisku. Ministranci mieli świetny początek i wygrali dwa mecze w grupie. Później niestety brak szerokiego składu i kontuzja kapitana dała się mocno we znaki i kolejne mecze przegrywaliśmy. W drugim dniu doszliśmy aż do półfinału w drabince B. Tam też już zabrakło sił i zmienników i stąd 4 miejsce w tej drugiej drabince i ostatecznie 20 miejsce w całym turnieju.
Lektorzy liczyli po cichu na coś wielkiego. Bacznie szukali informacji o swoich rywalach grupowych. Kiedy po pierwszym dniu udało się awansować do grona najlepszych i przegrać nieznacznie w grupie jedynie z obrońcą tytułu 2:3 to czuliśmy, że we wtorek może być coś wielkiego. Niestety w pierwszym meczu pechowo straciliśmy gola i długo staraliśmy się wyrównać. Udało się w końcówce za sprawą Szymona Kubiczka, ale w karnych przegraliśmy 2:3 i odpadliśmy. Pozostał niedosyt i taka chęć, żeby jeszcze kiedyś wrócić i z tym doświadczeniem osiągnąć coś więcej.
Księże będąc na ogólnopolskich rozgrywkach, a tu na Bosko Cup, jest różnica? Jak ksiądz ocenia obie te rozgrywki?
Uważam, że Bosko Cup to chyba najlepiej organizowany turniej ministrancki w całej Polsce. Pod wieloma względami Mistrzostwa Polski były dużo słabiej zorganizowane niż Bosko Cup. Oczywiście rozmiar imprez jest też inny, ale brakowało nam atmosfery Bosko Cup tam w Gnieźnie.
Jest coś, co chciałby ksiądz podpowiedzieć organizatorom, aby zmienili, poprawili w samych rozgrywkach?
No myślę, że nie będę odosobniony jak powiem, że kategoria lektora starszego. Myślę, że to byłaby super sprawa.
Turniej Bosko Cup – czym dla księdza jest ten turniej jako opiekun?
Dla mnie to okazja to zmobilizowania nowych chłopców do służenia przy ołtarzu. To także czas, który mogę z nimi spędzić poza Kościołem. To także czas jaki mogę spędzić z rodzicami tych chłopców czy też z młodzieżą i bliskimi. Czas finałów Bosko Cup to zawsze bardzo intensywny czas, ale też bardzo owocny.
Gala Piłkarska Bosko Cup, na której ksiądz już kilkakrotnie bywał, kończy każdy sezon. Jak ksiądz ocenia taką formę podsumowania każdego sezonu?
To kolejne wyróżnienie dla chłopaków, rodziców i nas opiekunów. Fantastyczna sprawa, że właśnie w takiej formie na koniec sezonu wszystkim podziękować. W tym roku jeszcze ta transmisja na żywo – wspaniały pomysł.
Nasza diecezja jako jedyna ma Reprezentację LSO. Czterech podopiecznych księdza zagrało w tej drużynie. Jak ocenia ksiądz taki pomysł tworzenia takiej drużyny i jak przeżywał fakt, że zawodnicy Jawiszowic grali w tym zespole?
Reprezentacja LSO to także kolejne wielkie dzieło związane z turniejem Bosko Cup. Pamiętam już w Rajczy jak chłopcy przeżywali ten czas, jak bardzo się cieszyli i jak wiele dało im zgrupowanie i mecze. I nie chodzi tutaj tylko o aspekt czysto sportowy, ale też taki ludzki, wzajemnej współpracy i poznawania nowych ludzi.
W tym roku pomysł meczu na Stadionie Miejskim był strzałem w dziesiątkę. Dla wielu z tych chłopaków to na pewno przygoda życia. Bardzo się cieszę, że czterech moich chłopaków zagrało w tym meczu i to nawet od pierwszej minuty. Do tego Szymon był kapitanem. Wspaniała sprawa.
Wydawało się, że w tym sezonie będziecie rywalizować z Rzykami. Dla księdza takie mecze są wyjątkowe, bo Rzyki, to rodzinna parafia. Jednak podopieczni pana Bartłomieja Beera obniżyli loty. Więc, tych, którzy wam chcieli przeszkadzać było więcej. Z kim wam najtrudniej się rywalizowało?
Dla mnie mecze z Rzykami były wyjątkowe, bo grałem przeciwko swoim rodakom, którym zawsze też dobrze życzę. Bardzo trudny był mecz z Pietrzykowicami w halowych rozgrywkach w półfinale. No i oczywiście rywalizacja z Obszarami, które napsuły nam sporo krwi w meczu o Superpuchar.
Widać w ogóle atmosfera wokół drużyn LSO z waszej parafii jest niesamowity, bo ilość kibiców jaka z wami przyjeżdża jest imponująca. Jak ksiądz to robi, że ma takie wsparcie z trybun?
Od początku naszej przygody w Bosko Cup z Jawiszowicami zrodziła się fantastyczna atmosfera. Najpierw jeździli kibice i dopingowali ministrantów. Teraz obie ekipy. Bardzo mnie to cieszy. Była także spora grupa kibiców w Gnieźnie i tam też zostaliśmy „zauważeni”.
Księże odbija się wam czkawką Superpuchar? Dla księdza znów była historyczna chwila – po raz pierwszy szansa na potrójną koronę. Jednak się nie udało. Ciężko było przyjąć tę porażkę w Jaworzu?
Mecz był bardzo wyrównany. Tak naprawdę decydowały detale. Rywalizacja była bardzo wyrównana. My mieliśmy swój pomysł na ten mecz. Mieliśmy także swoje problemy – urazy Krzyśka i Szymona, ale zostawiliśmy całe serce na boisku. Tym razem się nie udało. To znów jakiś cel to jakiego będziemy dążyć w przyszłości.
No księże tego wyczynu jeszcze ksiądz na swoim koncie nie ma! Jeszcze trzeba się postarać, by była potrójna korona. Księdza poprzednik z Rajczy pan Ryszard Iwanek ten zaszczyt zgarnął w 2015. Czas by była legenda Rajczy ks. Styła, już nie w barwach „Galaktycznych”, ale w „Złocistych” – bo takie barwy mają podopieczni. To co? Ozłocą księdza Lektorzy Młodsi i pozwolą na historyczny wyczyn?
Zobaczymy. My nie wybiegamy tak daleko i nie chcemy myśleć o rekordach i innych wyczynach. Nas teraz interesują eliminacje do kolejnego sezonu i budowanie nowych drużyn, bo też nas czeka sporo zmian.
Jeszcze raz gratulujemy tytułu „Opiekun Roku”. Mamy nadzieję i tego życzymy, by nie trzeba było czekać na kolejny pięciu lat!
Tytuły są ważne, ale to tylko dodatek do najważniejszego celu – zbliżania tych chłopców do Boga i Kościoła.