Eliminacje w Pogórzu na dobrym poziomie
Eliminacjami Okręgu Cieszyńskiego rozpoczęliśmy X jubileuszowy sezon, licząc, że pod względem sportowym będzie on wyjątkowy. I jak się okazuje, w Pogórzu było nie tylko przyzwoicie, ale bardzo dobrze. Mecze emocjonujące, ciekawe i co ważne miłe dla oka, więc nikt nie mógł się nudzić na trybunach, bo zawodnicy postanowili z wielkimi fajerwerkami wejść w ten sezon. Najpierw Błażej Heller, który jeszcze w zeszłym sezonie grał w barwach Brennej losował drużyny i tak los skojarzył w grupie A: Kończyce Małe, Kęty, Zabrzeg, Grodziec; zaś w grupie B: Brenna, Pogórze, Brzeszcze, Goleszów. Jak się okazało, to właśnie druga grupa była tzw. grupą „śmierci”, co też odzwierciedlało boisku, z którego nie wiało nudą, ale fascynowaliśmy się dobrym futbolem.
Na dzień dobry zaprezentowali swoją mistrzowską formę Kończyce Małe, pokazując, że i w tym sezonie mają chrapkę na puchar. Mistrzowie lata z poprzedniego sezonu, nadal są w gazie i w pierwszym meczu dali lekcję futbolu Kętom. Wynik 10:0 nie pozostawia złudzeń, że celują w wysokie miejsca. Szybka wymiana podać, skuteczność, kreowanie sobie akcji, skuteczność tak w ofensywie, jak i w defensywie to wizytówka podopiecznych Przemka Pilorza, który może być dumny z zespołu po tym, co zaprezentowali w Pogórzu. Chociaż należy poprawić element koncentracji. Bo z Kętami i Zabrzegiem zachowali dyscyplinę taktyczną, jednak z Grodźcem jakby pozwolili sobie kilkakrotnie na rozluźnienie i tym samym na stratę bramki, co dało rywalom możliwość złapania kontaktu. Jest nad czym pracować i co poprawiać, ale w tej grupie byli poza zasięgiem innych zespołów. Jeśli grasz szybko, zdecydowanie, na jeden kontakt, a walory techniczne są bardzo dobre, to powody dla których możesz realnie myśleć o 3 punktach w każdym meczu i awansie do finałów, na które nie pojadą tylko jako uczestnicy, ale jako jedni z faworytów do mistrzowskiego tytułu. Gwiazdą zespołu jest Paweł Szostek, który zdobywając 14 bramek wysłał wszystkim sygnał, że znów chętnie założy koronę króla strzelców, tym razem eliminacji. Kończyce z Pawłem w składzie są niesamowicie silne i skuteczne, a brak jego to strata połowy wartości zespołu. O tym przekonali się w sierpniowym meczu o Superpuchar. Jednak oprócz Pawła pięknie zaprezentowali się Konrad Wija, Dominik Tomica, Szymon Chowaniak, jako kolektyw i dobrze funkcjonujący zespół, w którym każdy wie o co chodzi i idealnie wywiązuje się ze swoich zadań. Kolektywu zabrakło w Kętach, które musiały zmierzyć się z życiem bez Emiliana Jurzaka i pokazały te eliminację, kim dla zespołu był ten zawodnik. Czy da się żyć bez Jurzaka? Oj będzie bardzo ciężko! Z Kończycami zespół nie istniał na boisku, a wynik pokazuje, ze zabrakło walki, a bojaźń i strach wzięły górę nad zawodnikami, który byli bezbarwni na boisku. Z Zabrzegiem było nieco lepiej, ale jak się okazało zawodnicy nie chcieli słuchać podpowiedzi opiekuna. Bardziej ministranci z Zabrzega, wywiązywali się z założeń i podpowiedzi które płynęły z za bocznej linii. To czego Kętom zabrakło oprócz wspomnianego Jurzaka, że z zespołu, który walczył rok temu i awansował do finałów, dziś stał się cieniem i zespołem bez życia? Bramki! A ta przyszła dopiero w trzecim meczu z Grodźcem. Mocne uderzenie Mateusza Gołby i mamy 1:0. Pojawiła się w końcu radość i chęć do gry, większe zaangażowanie i podwajanie krycia, co pomogło zniwelować Krystiana Rycaka – lidera Grodźca. Jednak zabrakło gry do końca. To była iskierka, światełko nadziei na to, że ten zespół potrafi grać. Ale zbytnia bojaźń, wycofanie, jak i brak konsekwentnej gry powoduje, że przegrywają również trzeci mecz, wyjeżdżając z hali z zerowym bilansem. Teraz trzeba podjąć trening mentalny i to powinien być pierwszy krok do naprawy morale zespołu. Zabrzeg mało brakowało, a awansowałby na finały. Mimo braków personalnych, zagrali dobre zawody. Wyróżniał się Łukasz Mazur, który widać było, że ciągnie ten zespół w dobrym kierunku. Podobnie jak w Grodźcu Krystian Rycak widać, że ma niebotyczny wpływ na swój zespół, i o dziwo, to właśnie w meczu z Kętami grało mu się chyba najtrudniej, bo podwajane krycie utrudniało mu grę. Liderzy byli widoczni, ale jak się okazało kadrowo uboższy zespół wygrał bezpośrednie starcie.
W grupie B poziom był bardziej wyrównany, a emocji co niemiara. Brenna z Pogórzem i Pogórze z Goleszowem to dwa mecze, które były ozdobą tego dnia. Najpierw Brenna strzela dość komicznego gola, bo piłkę wybijał bramkarz Pogórza, ale nabił Oliwiera Zieburę i futbolówka bardzo wolno wpadła do bramki, zatem można było próbować ją wybić, jednak zaspali obrońcy i sam bramkarz, bo to wszystko działo się po zamieszaniu w polu karnym. Brenna przeważała, miała wiele okazji do podwyższenia rezultatu, jednak jak nie szło, tak nie szło. Pogórze w tym meczu wyprowadziło zabójcze kontry, a dwie z nich zakończyły się bramkami. Wygrana jakże cenna, bo „Górale”, jak zwykle są faworytami, a wygrana z nimi zawsze jest prestiżowa i smakuje wyjątkowo. Goleszów jako debiutanci zagrali bez kompleksów, szybko i z determinacją. Na Brzeszcze okazało się to skuteczne i pierwsza wygrana dała im jeszcze większą pewność siebie. A to okazało się być dodatkowym atutem w meczu z Brenną. Właśnie ta pewność siebie i skuteczność pomogła w osiągnięciu tego jakże ważnego zwycięstwa. Zaś dla Brennej był to wielki dramat, bo po raz drugi w historii zabraknie ich na finałach. W 2015 nie awansowali na finały odpadając po eliminacjach, no i teraz w 2018 również nie zagrają na finałach. Tak „Pierwsi Mistrzowie”, musieli pożegnać się z czymś, co dla nich było wręcz naturalne i oczywiste. Na pocieszenie była tylko wygrana z Brzeszczami, ale gdyby w pozostałych meczach byli tak skuteczni jak w tym spotkaniu, wówczas to oni tradycyjnie grali by w najważniejszej części turnieju. Brzeszcze na siebie musiały przyjąć jeszcze grad goli od Pogórza, które zwycięstwem w tym meczu pokazało, że tak jak w poprzednim sezonie na letnich finałach, tak i w tym sezonie, są w dobrej dyspozycji i trzeba się mieć na baczności, bo są bardzo groźni. Szczególnie mecz z Goleszowem pokazał, że potrafią być czujni pod własną bramką, umiejętnie bronić, ale jak trzeba ukąsić, to czynią to skutecznie. Chociaż mogli zdobyć zdecydowanie więcej niż cztery bramki, ale zabrakło zimnej krwi w decydujących momentach.
Pogórze i Kończyce Małe awansowali z pierwszego miejsca, pokazując futbol totalny, wyrachowany i na tyle wysoki, że mogą cieszyć się z awansu. Premiowaną awansem lokatę z drugiego miejsca wywalczył Goleszów, który bilansem okazał się lepszy od Zabrzega, ale również umiejętnościami zespół gra dojrzalszy i technicznie naprawdę dobry futbol. Zatem pierwszych trzech finalistów pokazało bardzo dobrą grę i potwierdzili, że ich awans jest zasłużony. Teraz czekamy na kolejnych i liczymy, że emocji będzie równie dużo i poziom tak samo wysoki, bo w Pogórzu apetyt został pobudzony, a kibice chcą wciąż więcej. Zatem czekamy na kolejne danie – żywieckie eliminacje.