Eliminacje Okręg Cieszyński sezon 2024/2025 – Artykuł – Dam wam radość
Okręg Cieszyński rozpoczął się od niemałych zawirowań, gdyż w całych dzisiejszych eliminacjach zrezygnowały aż trzy drużyny: Brenna, Skoczów w kategorii Lektor Młodszy oraz Koniaków w kategorii Ministrant. W grupie B za Skoczów pojawiły się Kończyce Małe. Wszystko rozpoczęła Istebna, która potrzebowała trochę czasu, aby się rozkręcić, ale z każdym meczem czyniła to bardziej imponująco. Najpierw Chybie w debiucie poznało, co to znaczy zmierzyć się z Istebną! To lider grupy A bez jakiś liderów, ale tam jest kolektyw, sukcesywnie wzmacniany przez młodych zawodników jak Tomasz Ligocki, Wojciech Borecki, a przede wszystkim Krystian Hanzel, którzy naturalnie zastępują tych, którzy już z racji wieku nie mogą grać w kategorii Lektor Młodszy. Zaś ci młodzi przechodząc z drużyny ministrantów, bez kompleksów radzą sobie fantastycznie w starszej kategorii. Jeśli ktoś zastanawiał się czy Krystian poradzi sobie w lektorach, dziś dostał odpowiedź: 3 mecze i 10 bramek. On jest niesamowity, bez kompleksów, z pokorą, ale tak olbrzymią pracowitością, że ręce same składają się do oklasków. On jakby chciał spełniać pragnienia kibiców, którzy śpiewali: „…jeszcze tyle, ile się da….” No to ja ile będę potrafił dam wam radości. Krystian dał radość nie tylko swoim kibicom, ale również wszystkim postronnym obserwatorom, którzy nie mogli wyjść z zachwytu, że tak filigranowy zawodnik, ma niesamowitą siłę strzału, inteligencję, mądrość wyboru rozegrania akcji, nie kiwania się, ale podawania, umiejętność wykończenia akcji, które napędzał doświadczony Tomasz Kohut, reprezentant, mający największe doświadczenie w zespole. Kierował nim fantastycznie, jakby pomagając wydobyć ten potencjał zespołu, który jest olbrzymi. O nim przekonał się Koniaków, który debiutując musiał uznać wyższość doświadczonych sąsiadów, a ci dali lekcję gry zawodnikom z parafii św. Bartłomieja. Zespół z Koniakowa nie zdołał zbytnio opuścić swojej połowy, a sam Krystian nie miał litości dla sąsiadów aplikując im aż siedem bramek na dziewięć jakie w tym spotkaniu zdobyli podopieczni ks. Wojciecha Kamińskiego. Piłka niczym po sznurku wędrowała od zawodnika do zawodnika, czym mogli doprowadzać do szewskiej pasji kolegów z przeciwnej drużyny; ale Istebna się nie zatrzymywała. Szli za ciosem z każdą akcją, podobnie jak w spotkaniu z Górkami Wielkimi, które tylko 6 bramek straciły, a w konfrontacji z tak grającą Istebną, słowo „aż” zyskuje niesamowite znaczenie. To słowo „aż” okaże się w przypadku Koniakowa mieć również znaczenie jak również i Chybia, bo, „aż” jedna bramka okazuje się mieć w ich wypadku wielkie znaczenie. Najpierw Koniaków meczem z outsiderem z Górek Wielkich stawia siebie w dogodnej pozycji, by walczyć o wysokie cele. Zważywszy, że Górki po łomocie z Koniakowem, odnoszą spektakularne zwycięstwo 1:0 nad Chybiem, czego chyba nikt się nie spodziewał. Bramka w pierwszej połowie, a później mądre bronienie się i determinacja, by dowieźć to skromne, ale jakże cenne zwycięstwo do końca. Widać po wysokiej porażce szybciej podniosły się Górki, niż Koniaków, który najpierw przegrywa wysoko z Istebną, by zaraz po chwili przerwy nie poradzić sobie z Chybiem. Gonili to Chybie cały mecz, a jednak dogonić się nie udało. Za każdym razem odrabiali straty, ale tej trzeciej już nie odrobili, a tylko wystarczyło jedną, tę jedną bramkę, a może „aż” jedną bramkę strzelić; bo przy remisie to Koniaków, a przez porażkę Chybie jedzie wraz z Istebną na II rundę eliminacji. Tam też melduje się Jaworze, które na dzień dobry dostało strzała od Strumienia. Rośli zawodnicy z parafii św. Barbary, wyglądali fizycznie bardzo dobrze i właściwie jakby w pierwszych minutach potwierdzali, że my tu przyjechaliśmy po awans i nie spoczniemy, ale walczyć będziemy do końca. Jaworze musiało się przebudzić i wziąć się do pracy. Kiedy już to uczynili, to trzeba przyznać – ich naprawdę trzeba się bać. Umiejętności to ci zawodnicy mają nieprzeciętne. Stwarzają sytuacji tyle, że to, iż strzelili 10 bramek, to my powiemy: ale, że tylko 10? To wy jesteście bardzo nieskuteczni. Oj gdyby zawodnicy z parafii Opatrzności Bożej wykorzystali choćby połowę tego co stworzyli, to otwieraliby trzecią dziesiątkę bramek po stronie zdobyczy. Z każdą minutą spychali Strumień do defensywy, przejmując inicjatywę na boisku, pokazując, że oni przyjechali na poważnie jako faworyci i grupę B to oni wygrają. Wygrali kolejne spotkanie, tym razem z Cieszynem, które w pierwszym meczu z Kończycami zaprezentował się tak przyzwoicie, że wielu z obserwatorów było w pozytywnym szoku, że ten zespół mimo tak filigranowych warunków fizycznych prezentował się fantastycznie, przegrywając w prawdzie, ale tylko 1:2. Jaworze okazało się dla nich zbyt wysoką półką, a podopieczni Rafała Stronczyńskiego szaleli na boisku. Skromnie wygrywają z Cieszynem 5:0 i nie bez kozery zaznaczam, że to było skromnie przy tym, jak w ofensywie stwarzali okazję na podwyższenie rezultatu, który skutecznie obniżał Rafał Skowron – bramkarz Cieszyna. Rafał próbował co mógł, by utrzymać przy życiu zespół w konfrontacji ze Strumieniem, który w drugiej odsłonie spotkania zdobył jedynego gola w tym meczu, dającego im trzecie miejsce w grupie. Premiowane awansem do drugiej rundy miejsca zajęły Kończyce Małe i Jaworze. Kończyce rzutem na taśmę i przy sprzyjających dla nich warunkach, mimo wszystko pojawili się na eliminacjach. Choć zespół wzbudzał w oczach innych drużyn wielki szacunek i respekt, to jednak chyba nie do końca spełnił oczekiwania jakie miał w sercu Przemysław Pilorz. To ambitny trener, który zawsze chce nie tylko widowiskowej gry, ale skutecznej. No i może ten pierwszy aspekt został zachowany, ale ten drugi już nieco zamazuje obraz zespołu. Jakby potencjał jest wielki w tych zawodnikach. Tylko jeszcze żeby oni sami chcieli wykorzystywać go w pełni, to i sam trener byłby zadowolony, a kibice jeszcze bardziej upajali by się wirtuozerią gry. Na pewno więcej mogli dać z siebie w meczu z Cieszynem, a nawet ze Strumieniem, z którym może i wynik jest wysoki, ale sama gra to jeszcze pozostaje do poprawy, bo przy mocniejszym przeciwniku, już tak kolorowo to nie ma. O tym przekonali się w konfrontacji z Jaworzem. To było meczycho i bodaj największa ozdoba dzisiejszego dnia. Skromne 1:0 dla Jaworza, ale walka, determinacja, szukanie swojej szansy, tym uraczyli nas zawodnicy obu ekip. Na końcu radość nieopisana Jaworza, bo nie dość, że wygrywają grupę, awansują i to do słabszej grupy w rundzie II eliminacji. My takie mecze to bardzo lubimy, ale przede wszystkim lubimy radość jaka płynie z boiska, a ta przez cały dzień płynęła, bo sami zawodnicy nią emanowali po każdej bramce, przy każdej akcji i zagraniu. Szczególnie grupa B okazała się zdecydowania silniejszą, bardziej wyrównaną, ale też zawodnicy zaprezentowali bardziej atletyczny futbol. Oby takich chwil dla nas kibiców było jak najwięcej, bo my chcemy pasjonować się lektorami, ale również ministrantami. Wprawdzie meczów ci młodsi zagrali jedynie trzy, a w nich karty rozdawały Górki Wielkie. Ponieważ na dzień dobry remisem obdarzyli się Jaworze z Istebną, zatem w konfrontacji z Górkami decydowano, kto jakie miejsce zajmie. Skuteczniejsza okazała się Istebna tak w ofensywie jak i w defensywie. Zaś Górki w obu kategoriach musiały pożegnać się z dalszą grą w rozgrywkach. Jednak w tym wszystkim najważniejsza jest zabawa, radość i chęć sportowej rywalizacji, co z pewnością daje Bosko Cup.