Eliminacje Bielskie – Koło ratunkowe
To był debiut eliminacji w Bielsku Białej. W stolicy naszej diecezji rozgrywane są finały; ale w końcu doczekaliśmy się tyle parafii z miasta „stołecznego”, że należało tylko dla nich przygotować tę fazę rozgrywek. W hali ZS Samochodowych mogliśmy obserwować ciekawe zawody, akcje, które pokazywały wiele jakości zespołów i emocje. Awans zespołów Hałcnowa i Wapienicy po dzisiejszym dniu nikogo nie powinien dziwić, bo akurat te zespoły zaprezentowały się najbardziej konkretnie i skutecznie. Chociaż były też sytuacje, które mogły wspomniane zespoły pogrążyć. Wapienica ma niesamowity ciąg na bramkę, a najwięcej wiatru na boisku robi kapitan zespołu Dawid Brzeźniak. Zawodnik, który zachwyca techniką, kombinacją rozgrywanych akcji, skutecznością i piłkarską poezją. Sylwetką przypomina Angela Di Marię, ale nie tylko sylwetką, ale panowanie nad piłką, zmysł gry, szybkość i skuteczność jest niebywała. To właśnie on ciągnie grę zespołu, a podkręcając swoich kolegów czyni zespół z Wapienicy bardzo groźnym i ich grę po prostu bardzo przyjemnie się ogląda. Wystarczy, że koledzy dostosowują swoją postawę na boisku właśnie do kapitana, a od razu grają kosmicznie. Już rok temu zachwycali wszystkich tym, co prezentowali na boisku i awansowali na finały, jednak tam już zagrali katastrofalnie. Dziś znów zostawili po sobie dobre wrażenie. Tak z Obszarami jak i z Komorowicami nie pozostawili złudzeń swoim kolegom z przeciwnych drużyn, że są pretendentami do awansu. A zgłaszają wielki apetyt na powalczenie o coś więcej niż samo uczestnictwo. Obszary z Komorowicami w grupie B zagrały każda z drużyn jedną połowę. Najpierw Obszary w pierwszej połowie wygrywały 2:0, by w drugiej odsłonie oddać całkowicie pole, a koledzy z Komorowic wzięli się do pracy i doprowadzili do remisu. I gdyby zwyciężyli Wapienice, to oni by się cieszyli z awansu; jednak podopieczni ks. Adriana Mętla pokazali, że tego dnia nie mają sobie równych i to ministranci z parafii św. Franciszka z Asyżu zostawili najlepsze wrażenie.
Zaczęliśmy analizę od tej grupy, w której był jeden Mistrz. Zaś grupa A była bardziej wyrównana. Ktoś powie: jak wyrównana, skoro Hałcnów wygrywa oba mecze i to do zera. To tylko wynik, ale obraz spotkania był nieco inny. Pierwsza połowa w obu spotkaniach tak ze Straconką jak i Kamienicą kończyły się remisem bezbramkowym. Trzeba było przez opiekunów rzucać koło ratunkowe w postaci Konrada Fabera. Wejście tego zawodnika wnosiło ożywienie w poczynania zespołu, więcej kombinacji i przede wszystkim skuteczność pod bramką przeciwnej drużyny. Konrad wnosił ten blask, którego brakowało w momencie jego absencji na boisku. Zespół awansował zasłużenie, ale wartość swą pokazuje dopiero z Konradem w składzie. Czyżby to tylko on dawał tę pewność? Ale czemu opiekunowie każą tak długo czekać na tego zawodnika? Taktyka? Na eliminacjach może wystarczy, jednak na finałach to już pewnie nie wystarczy. Kamienica pokazała, że jest ciekawym zespołem. Postawiła się zespołowi z Hałcnowa, a przy odrobinie szczęścia mogli nawet zdobyć bramkę i to nie jedną. Czego zabrakło? Mieszanka dojrzałości z młodością, a nawet bardzo młodych zawodników pokazała, że ta drużyna ma potencjał. Gdyby tylko miała więcej szczęścia, wówczas i w meczu z Hałcnowem i w meczu ze Straconką nie musieliby ponosić porażki. Podobnie i Straconka, która ma rewelacyjnego bramkarza, który kilkakrotnie bronił zespół przed utratą goli, a kiedy wszedł grać w polu, zdobył i bramkę. Grupa A okazała się niesamowicie wyrównana, jednak okazało się, że więcej szczęścia miał zespół z Hałcnowa, który wykorzystał to, co wykorzystać powinien. A zatem awansowały dwa zespoły, które na finałach mogą walczyć z pozostałymi, jak równy z równym.