Artykuł XI halowe finały, niedziela – Przyszło nowe
Mecze półfinałowe, o III miejsce i finał, to już jest szczyt emocji i wielkie piłkarskie wydarzenie w najlepszej odsłonie. Tego byliśmy świadkami w niedzielne popołudnie. Kończyce z Górkami, to spotkanie, w którym jakby Górki straciły animusz i komunikację na boisku. Gdzieś te „Czarne Koszule” w swej czerni zniknęły nam z pola widzenia, a rozbłysnęła gwiazda Pawła Szostka, który precyzją strzału podkreślał, że licznik bramek będzie rósł i podnosił go w klasyfikacji generalnej. Kończyce potwierdziły, doświadczenie, chcąc jakby powiedzieć: my przewyższamy wszystkie pozostałe zespoły i to widać, będziemy z tego korzystać i pewnie zmierzać do finału, a później po mistrzostwo. Cały zespół grał kapitalnie, genialnie i magicznie czarując, a przy tym pokazując inny wymiar futbolu. Bo jeśli rozgrywasz 58 meczów na finałach, to znaczy, że jesteś wielkim zespołem! Kończyce nie mają sobie równych pod tym względem i pewnie ten rekord będą śrubowali.
Żabnica z Hałcnowem był meczem bardzo wyrównanym, gdzie zespół z Bielska miał wiele okazji, by nastraszyć uważanych za faworytów ministrantów z Żywiecczyzny. Jednak tamci mieli niesłychanie skutecznego w swoich szeregach Dawida Kozieła, i niesamowitego Mateusza Pochopienia. Ci dwaj zawodnicy wyprawiali cuda na boisku, dzięki czemu zwyciężając 3:1 znaleźli się w finale.
Mecz o III miejsce to walka i nieustępliwość w każdym sektorze boiska, co potwierdzał wynik do przerwy 0:0. Dopiero druga połowa i robiący niesamowitego wiatru Konrad Faber, strzelec hat tricka daje kolejny raz brązowy medal podopiecznym Krzysztofa Boguniowskiego. Ten zespół ma niesamowity charakter i gra do końca, walka, taktyka i chęć zwyciężania – to prawdziwe DNA tej drużyny, który zasłużenie staje się trzecią siłą Bosko Cup w tym sezonie.
Wszyscy czekali na starcie gigantów, chociaż bardziej by trzeba było stwierdzić doświadczenie z debiutantem. W pierwszej połowie chyba trema i strach wkradł się w szeregi zawodników, którzy pierwszy raz tak wysoko zaszli. Oczekiwania i presja, ale chyba też zbyt pompowany balonik w środku. I tu warto zwrócić uwagę na presję nałożoną przez samego trenera. Chyba zbyt mało spokoju, a za duże taktyczne mieszanie, które doprowadza nawet do płaczu i łez młodych zawodników, którzy z tym sobie nie poradzili. Żabnica z drużyny grającej radosny, skuteczny futbol, stała się przez pewną część meczu finałowego zespołem szarym i bez wyrazu. Kończyce zaś swoje; skuteczny do przesady Paweł Szostek, który brał ciężar gry na siebie. Kombinacyjna gra całego zespołu pokazała, że trio Szostek, Chowaniak i Wija są nie do zatrzymania. Szybkie składne akcje, doprowadziły do niesamowitej przewagi. Kiedy zrobiło się 3:0 trener odpuścił, jakby nieco zrezygnowany i tu nagle zdjęta została presja z zespołu, który zaczął grać inaczej. To była ta Żabnica, która nie bała się konstruować akcje, przyspieszać grę i pojawiły się dwie bramki. Zaczęło robić się gorąco w szeregach Kończyc, którym sprzymierzeńcem okazał się być czas upływający nieubłaganie, a końcowy gwizdek sędziego oznaczał: mamy to! Pierwszy raz w historii udało się. Zdobywamy mistrzostwo halowe. Możemy jechać na turniej ogólnopolski. To był naprawdę piękny mecz, gdzie była walka, zaangażowanie do końca. Emocji dostarczyła szczególnie druga bramka z wolnego. Silny potężny strzał. Wydawało się niektórym, że piłka przeszła obok bramki, bo wyszła za nią. Ale jak się okazało dziura w siatce, którą pokazał nawet ks. Marcin oraz na kamerze zarejestrowane jest ewidentnie, że piłka prawidłowo wpada do bramki i przechodzi przez tą dziurę. Tym samym można by komicznie rzec: zadebiutował nam „system VAR” na finałach. To był dzień pełen emocji, ale też coś wyjątkowego: przyszło nowe. Zmiana zespołów, co powoduje, że to kolejne finały, które uznajemy za udane.