Artykuł Eliminacje Okręgu Bielskiego – 3.12.2022 – Lektor Młodszy – Startują w eliminacjach z minusowymi punktami
Okręg bielski kończy fazę eliminacyjną do XV finałów Turnieju Bosko Cup. Kolejne dwie parafie miały być pewne awansu i spokojnie przygotowywać formę na najważniejszą część sezonu halowego. Oczywiście każdy marzył o tym, aby to premiowane awansem miejsce zająć i móc liczyć na to, że chociaż minimum cztery razy wyjdzie na płytę boiska w akompaniamencie hymnu Bosko Cup. Zatem bój o awans rozpoczęty w bielskim okręgu. Najpierw Straconka z Obszarami ruszyła do walki, a derbowy mecz Bielska stał na naprawdę fajnym poziomie. Znów potwierdził swój niesamowity talent Dominik Łyszczarz, który otworzył strzelanie na tych eliminacjach, ale widać było pod względem technicznym, że to „Pan Piłkarz”. Kolejny raz pokazał nam się z bardzo dobrej strony i wydawało się, że Obszary w końcu zaskoczą i wywalczą awans na finały. Jednak z każdą minutą Obszary słabły w ofensywie, zaś Straconka, zaczęła coraz bardziej pracować na to, by odrobić straty, a nawet pokusić się o zwycięstwo. No i jak pseudonim zobowiązuje, „Pszczółki” użądliły dwukrotnie i boleśnie Obszary, zgarniając komplet punktów i stawiając się w komfortowej sytuacji. Jednak ten komfort nadwyrężyła konfrontacja z debiutującymi na Bosko Cup lektorami z Czechowic-Dziedzic. Po pierwszej połowie Łukasz Fuczik daje prowadzenie Straconce, ale Czechowice nie chciały tanio skóry sprzedawać; zatem walczyli do końca, dając upragnione punkty, właściwie punkt, bo tylko udało się wywalczyć remis. Jak się później okazało, dla podopiecznych ks. Grzegorza Piekiełki, był to remis zwycięski, bo ten remis dał awans Straconce na finały. Zaś Czechowice liczyły, że w starciu z Obszarami jakieś punkty zdobędą. Jednak na końcowej tablicy widniała sromotna porażka 9:1 z Obszarami, które postanowiły, że jeśli nie bezpośrednio, to musimy zrobić wszystko, by „kuchennymi drzwiami”, awansować na finały. O nich bezsprzecznie marzył Hałcnów, który w pierwszym meczu oczarował wszystkich. Każdy patrzył z wielkim podziwem na to co grali lektorzy z Sanktuarium MB Bolesnej. Mateusz Pochopień, Bartek Dudzik i spółka grali koncert, tam nie było słabego ogniwa, ale gra kleiła się im tak, jakby piłka po sznurku znajdowała właściwą drogę do adresata. Zwycięstwo 10:1 nad Wapienicą potwierdziło, że patrzymy na najlepszy zespół tego dnia. Jeszcze trzeba postawić kropkę nad „i” w drugim meczu i tradycyjnie meldować się na finałach. Tam też chciało awansować Jaworze, które wraz z Hałcnowem stworzyło kapitalne widowisko. To był walka o każdy centymetr boiska, by stworzyć przewagę, by zaatakować przeciwną bramkę. Tylko ciężko było pod nią podchodzić, bo gra toczyła się bardziej w centralnej strefie boiska. Kropla drąży skałę, głosi nam pewne przysłowie; tak też było w meczu, że akcje zaczepne w końcu spuentowane zostały golem, na który z pewnością Hałcnów zasłużył. Tylko Jaworze nie ustępowało w walce by zdobyć chociażby remis, który w końcowym rozrachunku był korzystniejszy dla Jaworza, niż hałcnowian. Tak też się stało! Walka, walka i walka była potrzebna po to, by wyszarpać ten remis jaki osiągnęli podopieczni ks. Wojciecha Nowaka, który wraz z zespołem cieszył się po bramce Szymona Majdaka, jakby to jego drużyna wygrywała finał Bosko Cup. Powód był uzasadniony, bo to oni w wyścigu po awans ruszali z „pole position”, gdyż Hałcnów ruszał w tych eliminacjach z karą -1 pkt za opuszczenie letnich finałów przed zakończenie, odjeżdżając przed modlitwą. Za to według regulaminu należy się powyższa kara, ktokolwiek nie zachowa tego jakże ważnego punktu. Jaworzanie wiedzieli: wszystko w naszych nogach i głowie. Przerwa była ważną częścią tego dnia dla trenera Jaworza, który musiał odpowiednio zmotywować swój zespół, aby dobrze podeszli do meczu z Wapienicą. Bo zawsze tak jest, że im bardziej chcesz, tym trudniej wszystko idzie. Tu jednak wszystko szło rewelacyjnie lektorom z rodzinnej parafii ks. Marcina. Już po pierwszej połowie wynikiem 3:0 ustawili sobie to spotkanie tak, aby spokojnie grać drugą połowę, która była jeszcze lepsza niż pierwsza. Szymon Majdak jak przystało na kapitana, dowodził zespołem, podawał, rozciągał grę i zdobywał bramki. Nawet Maksymilian Szoblik dobrze wszedł w drużynę starszych, bo warto przypomnieć, rok temu szalał w kategorii Ministranta, a dziś już walczy w tej nominalnej dla nas kategorii. Dla emocji większych Wapienica zdobyła bramkę z rzutu karnego, gdzie wykonawcą tego stałego fragmentu gry był Jakub Górniak, bodaj najlepszy w zespole z parafii św. Franciszka. Zatem Jaworze i Straconka wygrywają swoje grupy, zaś Obszary i Hałcnów zagrają w barażach. Już za tydzień barażowy turniej, który zapowiada się bardzo emocjonująco, a poziom będzie dla wszystkich przedsmakiem finałów. Sportowo mamy naprawdę bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę, a to wszystko dzięki dużej ilości drużyn, które w fazie eliminacyjnej zaprezentowały nam wielką piłkarska ucztę.