Artykuł Eliminacje Okręgu Bielskiego – 25.11.2023 – Lektor Młodszy – Wrzucają V bieg
Meczami w bielskim okręgu kończyliśmy fazę eliminacyjną. Nim ten koniec miał nastąpić, to należało rozegrać piętnaście spotkań, które stały na naprawdę wysokim poziomie i od samego początku, do samego końca towarzyszyła nam dramaturgia i niepewność, szukając jednocześnie odpowiedzi na pytanie: kto awansuje? Oczywiście większość patrzyła w stronę Obszarów, które uznawano za największych faworytów do tego, by znaleźć się w finałach. Jednak grać z obciążeniem faworyta nie jest łatwo i to było widać w pierwszym meczu ze Straconką. Do przerwy 0:0 z przewagą podopiecznych Dominika Markowskiego, gdzie nagminnie marnowane okazje mogły się zemścić. Straconka kilka razy zagroziła bramce Wiktora Handzlika, jednak był on czujny i skoncentrowany, co pomogło w dowiezieniu remisowego stanu do przerwy. W drugiej odsłonie widać Dominik wstrząsnął nieco zespołem, który zaczął grać bardziej skutecznie i nie nonszalancko. Dwie bramki Dawida Mardausa, dały cenne zwycięstwo i rewanż za zeszłoroczną porażkę w grupie, co zmusiło lektorów z parafii MB Fatimskiej do konieczności gry w barażach, gdzie drżeli do ostatniej minuty gry o końcowy rezultat. Tym razem chcieli tego stresu uniknąć, więc od początku starali się grać skutecznie. Czy na pewno był to skuteczny i efektowny futbol? Gdyby ci wszyscy zawodnicy zaczęli grać konkretnie i bardziej zdecydowanie, a nie gwiazdorstwem narażać się na trudności, to ich licznik po stronie zdobytych bramek oscylowałby w okolicach piątej dziesiątki. To byłby wyczyn, który wszyscy zapamiętaliby jeszcze bardziej. Panowie pamiętajcie, że piłka nożna to nie jazda figurowa na łyżwach, gdzie sukces osiąga się notami za styl; tu liczy się ile bramek padło w meczu. Te zaś trzeba zdobywać z tego co się ma, a nie zmuszać samych siebie do nerwowości i niepotrzebnego gonienia z czasem, by móc realizować marzenia. Jak wiadomo w tym sezonie mają konkretne marzenia: najpierw mistrzostwo halowe, udział w mistrzostwach Polski; mistrzostwo lata i superpuchar. Krótko mówiąc potrójna korona w zasięgu możliwości jest. No i tylko czekać, czy ten sezon będzie dla Obszarów najlepszy w historii? Może takim być, bo to co prezentują Mardaus, Zwięczak, Markowski, Marzec i spółka, to jest poezja grana, śpiewana i czytana, w której my kibice się zakochujemy. Dlatego właśnie dla takich zespołów, dla takich zagrań jak „no–look pass” w wykonaniu Stanisława Zwięczaka, warto przychodzić na turniej Bosko Cup. Czarują i pokazują, że wachlarz możliwości zagrań jest tak olbrzymi, że chciałoby się je wszystkie wykorzystywać. No, a tu proszę przychodzi mecz z Kamienicą i strata bramki w pierwszej połowie, kiedy po szybkiej akcji i prowadzeniu dość szybko 1:0, wydawało się, że kwestią czasu jest powiększanie przewagi, którą trzeba było gonić, gdyż po błędzie w defensywie padło wyrównanie i nerwowość trenera, który widać nie ma łatwego życia ze swoimi zawodnikami. Nie chcą pozwolić mu cieszyć się w spokoju ze skutecznej gry, ale nonszalancją i nadmierną ilością marnowanych okazji ćwiczą w Dominiku cierpliwość. Widać trener Obszarów w oczekiwaniu na końcowe wyniki musi trochę stresu się najeść. Te wyniki są niesamowite i za nie należą się wielkie słowa uznania, bo zdobyte 30 bramek, przy stracie zaledwie jednej, stawiają zespół z Obszarów faktycznie na pole position w bezpośredniej walce o tytuł mistrzowski w XVI turnieju halowym. Czy tak będzie? Pokażą nam finały w styczniu. Jednak Rybarzowice czy Kamienica pokazały, że nie taki diabeł straszny i można się im postawić. Zaś kwestią czasu jest, że kiedy wrzucą Obszary V bieg, to jazda już jest zdecydowana i konkretna, a przeciwnik po prostu odpada. Zachwyciły Rybarzowice, które startowały z niskiego pułapu, bo ranking ich nie obejmuje, z racji nie uczestniczenia w rozgrywkach w poprzednim sezonie; zaś w klasyfikacji generalnej zajmują 67 miejsce. Wydawać by się mogło, że to zespół z kategorii słabszych? Oj nie! Boleśnie przekonała się o tym Straconka, która niby prowadziła w tym spotkaniu, aby ostatecznie gonić wynik i zremisować 3:3. Podział punktów był bardziej „zwycięstwem” dla Rybarzowic, ale „porażką” dla Straconki, która co strzeliła, to szybko traciła gola. Jakby zabrakło koncentracji i uspokojenia w grze, która i tak była bardzo przyjemną dla oka kibica. To oko najbardziej w zespole „pszczółek” skupiało się na zawodniku z numerem 10 – Paweł Janoszek, zawodnik nietuzinkowy i o chęci gry do przodu. Wyróżniający się piłkarz daje nam argumenty na to, byśmy o nim nie zapominali, ale pamiętali, że on naprawdę wiele potrafi. Zdobywca 10 bramek dla drużyny ks. Grzegorza Piekiełki, pokazuje, że Straconka ostatniego słowa w tym sezonie jeszcze nie powiedziała. Podobnie i Kamienica, która dzielnie walczyła, licząc, że można pokusić się o drugie miejsce. Summa sumarum okazało się jednak, że w tej walce o miejsce awansu zamieszani są już tylko parafie Maryjne i to obie Pocieszenia. Dlaczego tylko one? Ponieważ Szczyrk i Godziszka jako bardzo młode zespoły musiały uznać wyższość innych z perspektywy warunków fizycznych. Kamienica próbowała coś „namieszać”, jednak trudno było w bezpośrednim starciu poradzić sobie z najlepszymi tego dnia. Waleczności, zaangażowania i determinacji nie można temu zespołowi odmówić i należy to doceniać. Niesamowite jest to, że to zawodnicy bardzo młodzi, więc z każdym sezonem mogą róść w siłę; więc może to być bardzo ciekawa drużyna. Do końca Straconka i Rybarzowice liczyły skrzętnie punkty i bramki. Po rozegranych 11 meczach, bielska drużyna miała zdobytych 7 punktów z bilansem bramkowym +11. Zaś Rybarzowice 4 punkty i bramkowe -3. Różnica w tym, że Straconkę czekał już tylko jedne mecz, zaś podopiecznych ks. Tomasza Hahna dwa spotkania. „Pszczółki” chciały ten awans przede wszystkim wywalczyć dla swojego kolegi, który przewrócił się bez ingerencji przeciwnika w meczu z Godziszką i złamał rękę. Tragicznie wyglądająca kontuzja zszokowała wszystkich na hali, gdzie zapadła długa cisza….choć w osłabieniu drużyna, zwyciężyła Godziszkę i Szczyrk. Został ten jeden mecz. Miało być niby łatwiej, ponieważ znali już rezultat osiągnięty przez Rybarzowice po dwóch ich meczach. Jednak to co zrobił Bartosz Wójcik, Kamil Boba i spółka to jest niesamowite. Strzelając 25 bramek, stracili tylko jedną. Dokonali czegoś, w co trudno uwierzyć. Piętnaście z nich to autorstwa Bartosza, który już wiadomo, że przywdzieje koronę króla strzelców eliminacji z imponującą liczbą 18 bramek. Czy to znaczy, że mamy przed nami wielkiego piłkarza? Wystarczy zobaczyć jak Bartosz porusza się po boisku, a wiadomo już, że piłka nie przeszkadza mu, ale sprawia wiele radości. Gdyby tylko jeszcze nieco dołożyć mu warunków fizycznych, oj to byśmy mieli grajka o niesamowitej jakości. Właśnie jakość chcieli potwierdzić lektorzy ze Straconki, jednak im bardziej chcesz, tym trudniej to pokazać. Po pierwszej połowie z Kamienicą bezbramkowy remis! W takim obrocie sprawy, awans ucieka. Coś zaczęli strzelać, ale jakby niemrawo. A kiedy już rozwiązali worek z golami, zabrakło regulaminowego czasu i 6:1 pokonana Kamienica. Tyle tylko, że to nie wystarczyło. Rybarzowice po raz pierwszy jadą na finały. Obszary wypełniły zadanie bardzo dobrze, ale sami wiemy, że mogą je już w finałach wypełnić celująco, a przecież na to ich stać. Eliminacje bielskie zamknęły ten cykl rozgrywkowy. Znamy już wszystkich finalistów, którzy zagrają na XVI halowych finałach; a to co zobaczyliśmy w bielskim okręgu napełnia nas już wielką niecierpliwością i chęcią zobaczenia jeszcze większej jakości na najważniejszej części halowej edycji.