Patrząc na obecny sezon, a szczególnie eliminacyjne mecze, zespoły wymieniły się miejscami: na halowych eliminacjach Żabnica w grupie wyprzedziła Pietrzykowice, które by awansować na finały potrzebowały baraży. Tym razem w letnich eliminacjach, to Pietrzykowice jako lider awansują na finały wraz z Żabnicą, która zajęła drugie miejsce. Remis w meczu bezpośrednim, tylko pokazał, że są to na ten moment najlepsze ekipy, które zasłużenie, choć nie bez trudności meldują się na najważniejszej części letnich rozgrywek.
Pietrzykowice to rewelacja obecnego sezonu i jak widać nie zamierzają spuścić z tonu, nawet kiedy stanęli naprzeciwko tych, którzy podobny przydomek dzierżyli w rozgrywkach sezonu 2021/2022. A Kacper Gacek, kapitan zespołu przejdzie do historii, bo jego bramka z pierwszego meczu, jest pierwszą w historii, jaka padała w eliminacjach letnich; bo przecież dotychczas nigdy nie trzeba było ich rozgrywać. Ona okazała się nie tylko historyczną, ale szczęśliwą jednocześnie, bo dającą pierwsze trzy punkty Pietrzykowicom. Kolejne dołożyli w konfrontacji z Ciścem, będącym bardzo ciekawym zespołem, ale chyba nadto uzależnionym od swojego kapitana Miłosza Motyki. To zawodnik nietuzinkowy, wyrastający ponad swoją drużynę, która gdyby dostosowała się do gry Miłosza, mogła by wnieść jeszcze więcej. Jednak trzeba było uznać wyższość Pietrzykowic, które po dwóch meczach przystępują do rywalizacji z Żabnicą w bardziej komfortowym położeniu, niż ich bardziej utytułowani przeciwnicy. Żabnica w pierwszym meczu zagrała koncert z Ciścem, a Bartosz Tyrlik, jest klasą samą dla siebie. Wygrana w tym meczu 3:0 i wszystkie bramki autorstwa Bartosza, pokazują, że to kolejny sezon, w którym Żabnica chce być wysoko, a sam Bartosz to niekwestionowany lider zespołu. Tylko znalazł się ktoś, kto nie pozwoli im być latawcem szybującym wysoko, ale trzymając linkę, ściągał ich w dół. Kto to taki? Kto stanął na przeszkodzie wysokich lotów wielkiej Żabnicy? Ks. Bogusław Szwanda, stworzył zespół ciekawy, skuteczny, niebojący się wielkich, ale ambitnie walczący do końca. Kiedy Błażej Skolarz zdobył bramkę na 1:0, wydawało się, że radości nie będzie końca. Sensacja? Oj wielka, bo patrząc na jakim pułapie jest Żabnica, a na jakim Cięcina, to mamy na boisku sensacje. Ale nie dla ks. Bogusława! Dla niego nie było sensacji. On wiedział, jak i cała drużyna Cięciny, że mają moc, a zespół sam w sobie jest silny. Jednak Żabnica niczym ten latawiec, chciała wzbijać się wysoko, co też uczynili jeszcze w pierwszej połowie za sprawą Bartosza Tyrlika – mamy wyrównanie. Bramki się wprawdzie skończyły w tym meczu, ale nie emocje. Sędzia nie podyktował zasłużonych dwóch karnych: najpierw nie wiedzieć czemu, za zagranie ręką w polu karnym obrońcy z Cięciny; a później za brzydki faul obrońcy Żabnicy, również w polu karnym. Sami trenerzy przyznali: „mecz na remis, po jednej bramce każdy strzelił, no i mieliśmy po jednym nie podyktowanym rzucie karnym”. Działo się dużo, a obie ekipy z nadzieją, na dobre kolejne wyniki, podjęły dalszą rywalizację. Chociaż chyba bardziej zadowolona była Cięcina, która w pierwszym meczu i to z Żabnicą notuje remis, to dla nich wynik bardzo dobry. Żabnica, mogła być zła, bo po remisie z Cięciną, bezbramkowo remisują z Pietrzykowicami. Chociaż oba zespoły miały okazję do zdobycia bramki, jednak Kamil Bożek – bramkarz Pietrzykowic, był w tym dniu rewelacyjnie dysponowany i nie pozwalał na za wiele na przedpolu. Po tym spotkaniu, podopieczni pana Mateusza Wolnego, jak i sam trener, nie byli pocieszeni, bo dla nich wyniki były nie korzystne, a strata czterech punktów w dwóch meczach, to powód do obaw i złości, szczególnie na samych siebie. Patrząc jednocześnie na to, że starli się wcześniej z zespołem o wielkiej charyzmie, jaką nadał mu ks. Bogusław, który poszalał sobie z Ciścem, wygrywając 5:2. To się nazywa koncert gry zespołu, który niczym nie przypomina, tego nieco wystraszonego, bez przekonania grającego w halowej części sezonu. Tu widzimy drużynę grającą bez kompleksu, z polotem, piłką kombinacyjnie rozrywającą szeregi przeciwników. Czy zatem mamy kandydata do awansu? Przecież również wygrana 4:0 nad Wieprzem, daje Żabnicy coraz więcej niepewności i strachu, że jak tak dalej pójdzie, to sąsiedzi, mogą im sprzątnąć awans sprzed nosa. Pietrzykowice z siedmioma punktami, przystępują do ostatniego meczu podejmując Cięcinę, która również miała siedem punktów i do tego lepszy bilans bramkowy. Po dwóch bramkach Szymona Klimczaka, Pietrzykowice prowadziły 2:0, ale udało się Cięcinie złapać kontakt za sprawą Dominika Sufy. Po pierwszej połowie, rezultat korzystny dla Pietrzykowic i Żabnicy, zaś Cięcina wyrzucona poza burtę. Choć próbowali, to jednak w drugiej połowie lektorzy z parafii NSPJ utrzymali wynik do końca. Zaś podopieczni ks. Bogusława musieli z pokorą przyjąć porażkę, chociaż jak się okazuje, najbardziej bramkostrzelny zespół nie wychodzi z grupy. Tego awansu również nie wywalczył Wieprz, który rok temu rewelacyjnie walczył, chociaż na halowe finały nie pojechał przez pandemię, zaś latem był w TOP4. Tym razem widać było, że jakby zabrakło jakości i tego polotu, co rok temu. Sensacji właściwie nie ma. Wygrywają ci, którzy na tą chwilę są na wysokim poziomie. Zaś trzeba się bać Cięciny, bo idzie nam ciekawa siła i polot. Oby czas rozwinął zespół, choć pewnie osłabienie przyjdzie z racji „odmładzania” składu.