Artykuł Eliminacje Cieszyńskie – Odpowiednia taktyka
Przyjazd do Pogórza od paru lat jest okazją by podziwiać gospodarzy i Kończyce Małe, co ostatnio zdarza się nawet we wspólnym meczu. Opiekunowie obu ekip przed rozpoczęciem mieli jedno marzenie: bylebyśmy już na siebie nie trafili. Bo jak mówią w obecnym czasie są w gazie i na takiego przeciwnika z takim potencjałem chcieliby trafić, ale … w finale! Do finałów to jeszcze póki co trochę trzeba poczekać. Najpierw smutno, bo Czechowice Dziedzice i Polanka Wielka nie przyjechały, więc mamy tylko sześć zespołów. Wielcy się meldują: Brenna, Pogórze, Kończyce Małe i Inwałd, są ci, którzy dawno, bardzo dawno brali udział, dokładnie w 2010, myślę tu o Górkach Wielkich. No i debiutanci stuprocentowi – Rudzica. Skoro ekipy zameldowane, możemy przejść do losowania, którego dokonał Krzysztof Łyskoń (były zawodnik Inwałdu, a dziś jego opiekun). A po modlitwie startujemy z rozgrywkami.
W grupie A los skojarzył i taką na rozpoczęcie mamy konfrontację: Kończyce Małe – Pogórze. Opiekunowie nie byli zadowoleni, ale wszyscy zebrani na hali zacierali ręce: to będzie mecz na szczycie. I taki był, a co ważne, że nie zawiódł oczekiwań, bo często się zdarza, jak to zauważamy w profesjonalnej piłce, tam gdzie spotykają się wielkie i uznane kluby z zapowiadanych gatunkowo wielkich emocji, jest po prostu zwykły mecz. W poprzednim sezonie w starciu obu ekip mamy remis: na hali Kończyce sromotnie przegrały 6:0 w półfinale, zaś latem w ćwierćfinale wygrały 1:0. Dziś musieli przyjąć kolejną porażkę 2:0 i bilans bramkowy mają bardzo niekorzystny w ostatnim czasie. Co dało Pogórzu zwycięstwo? Taktyka! Pan Tomasz Dybczyński wykazał się niesamowitym zmysłem ustawienia zespołu tak, aby zagrać swoje. Tak jak Przemysław Górecki w jubileuszowym sezonie zaszalał i zdobył w tamtejszej konfrontacji cztery bramki, tak tu wykazał się spokojem i opanowaniem. Świetny mecz Przemka. Ktoś powie: świetny? Przecież bez gola jest najlepszy piłkarz obecnego roku. Ale to jak wywiązał się z założeń taktycznych i z jakim spokojem zagrał w tym meczu, czapki z głów. Ile strzałów zablokowanych, starć bark w bark z Pawłem Szostkiem, ale właśnie ta rywalizacja, to starcie największych gwiazd obu ekip, to niczym starcie Messi & Ronaldo, elektryzujące całą piłkarską społeczność. I tu tak było. Tyle, że Górecki zagrał niczym profesor tym razem w defensywie, będący ostoją nie do zastąpienia dla swojej drużyny. Blokując strzały, często sam zostając z tyłu. „Znam Przemka z wielu turniejów, często gramy przeciwko sobie. Ciężko się gra, bo on wzrostowo jest większy, gdybym ja był nieco wyższy, pewnie byłoby mi łatwiej z nim walczyć, ale w takiej sytuacji, jest mi ciężko z nim rywalizować” – powiedział Paweł Szostek. Te właśnie warunki fizyczne są niesamowitym atutem Przemka. Ale również na wielkie słowa uznania zasługuje bramkarz Łukasz Kupka, bo właśnie w tym meczu pokazał, że zespół również na niego może liczyć i swej drużynie daje wiele. Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie, to Kończyce zdecydowanie więcej czasu spędzały na połowie Pogórza i wydawało się, że to tylko kwestia czasu kiedy rezultat zmieni się na korzyść podopiecznych Przemka Pilorza. Szostek, Chowaniak, Wija pięknie współpracując ze sobą przycisnęli na tyle, że zepchnęli ministrantów z parafii MB Królowej Polski do defensywy. „Znamy się ze sobą dość długo, graliśmy kiedyś razem w klubie w Kończycach między nami jest dobra komunikacja i to owocuje na boisku” – mówi Chowaniak. Ale okazało się, że atuty Pogórza pozwoliły zachować remis 0:0, więc było wiadomo, że tu może zaważyć jedna sytuacja, jeden błąd. W drugiej połowie Pogórze zmotywowane przez swojego trenera zaczęło grać zdecydowanie lepie, to oni przejęli inicjatywę i atakowali z większym animuszem. Duet Daniel Krzempek – Maksymilian Świta pokazał się z kapitalnej strony. Gra zaczęła się kleić, składniejsze i szybsze akcje zepchnęły Kończyce do gry defensywnej, która w pierwszej połowie nie była tak konieczna. Nawet Paweł Szostek częściej musiał wracać niż to miało miejsce w pierwszych 10 minutach; a Daniel i Maksymilian nękali tak obrońców jak i bramkarza, co udokumentowali każdy z nich trafieniem i 2:0 widniało na tablicy. Obaj zawodnicy mogli szaleć z przodu, kiedy Przemek czyścił wszystko z tyłu. Takie ustawienie trenera się sprawdziło. Bramkostrzelny Przemek cofnięty do tyłu, ale przy takich warunkach fizycznych jest najmądrzejszą decyzją, zaś filigranowi, szybcy i robiący wiele szumu z przodu Krzempek i Świta dbają, że jak mamy zero z tyłu, to trzeba mieć zdobycz z przodu, które dają trzy punkty i awans do następnej fazy.
Kończyce po porażce bolesnej, bo i prestiżowej wiedzieli: skoro nie awansujemy bezpośrednio trzeba walczyć przez baraże; ale nic darmo nie dostaniemy, tylko to trzeba wywalczyć. O tym w pierwszych dwóch minutach przekonali się, stając do rywalizacji z Rudzicą. Debiutanci zagrali bez kompleksów, a nawet z takim polotem, że w pierwszych minutach to oni mieli więcej okazji do zdobycia bramki, niż bardziej utytułowany zespół z Sanktuarium MB z dmuchawcem. Walczyli dzielnie, ale magiczne uderzenie Pawła Szostka a właściwie dwa, dołożenie jeszcze Konrada Wiji i mamy 3:0 do przerwy. To nieco zdeprymowało zespół, który dopiero rozpoczyna przygodę z naszymi rozgrywkami. Ale mimo porażki tak z Kończycami Małymi jak i Pogórze, mając zerową zdobycz bramkową pokazał się ten zespół z bardzo dobrej strony. Szczególnie Mikołaj Bułka, który technicznie i piłkarsko zaoferował naprawdę kilka fajnych zagrań. To fakt, zabrakło gdzieś szczęścia pozostałym chłopakom w wykończeniu akcji, jednak dobra zabawa i piękna postawa jest cennym prognostykiem na przyszłość. W starciu z Kończycami w obliczu bardzo dobrej dyspozycji Pawła Szostka było naprawdę ciężko, a Pogórze ma dziś niesamowitych „trzech muszkieterów”: Krzempek, Świta, Górecki. Okazuje się, że jest moc, która jeśli będzie podtrzymana daje realne szanse myśleć o wysokich lokatach.
W grupie B na początku mecz z serii hit, bo drużyny, które od lat są w czołówce staja naprzeciw siebie. Gdyby tak jeszcze kilka sezonów temu było takie spotkanie, to byłoby to spotkanie z tych serii: no to panowie siadamy wygodnie w fotelach, zapinamy pasy i ruszamy, bo tu będzie wielkie spektakl, mecz, nie … to będzie meczycho. No, ale cóż pokolenia się zmieniają i Brenna już nie jest tak mocna jak kiedyś, a Inwałd odmłodzony, ale…! No taka zapowiedź spotkania jak dałem powyżej, to odpowiedni do meczu Kończyc Małych z Pogórzem i ten mecz oglądaliśmy z tak zapartym tchem, że liczyliśmy na powtórkę tego poziomu w tej parze. A tu już tak emocjonująco nie było. Po pierwszej połowie 4:0 dla Inwałdu pokazało, kto piłkarsko stoi wyżej. Tak ostatnia parafia naszej diecezji patrząc w stronę Krakowa przyjechała odmłodzona, a jednak grająca chyba najbardziej zespołowo i piłką ze wszystkich, którzy tego dnia zaprezentowali się na hali w szkole im. Jana Marka. Tam każde ogniwo brało udział w akcji, którą cierpliwie konstruowano tak, aby w decydującym momencie nie szukać nastawienia, to ja muszę zdobyć bramkę, tylko wręcz szukanie lepiej ustawionego kolegi, bo oni wychodzą z założenia: nie ja zdobywam bramkę choć jestem zapisany z imienia i nazwiska w protokole, ale zdobywa ją cały zespół. Mądra filozofia, która najpierw 10:2 z Brenną, a później 11:3 z Górkami, sprawiła, że to właśnie Inwałd staje się najskuteczniejszą drużyną tegorocznych eliminacji z 21 bramkami na koncie i to w dwóch meczach. Czy to przypadek? Czy to oznacza, że rodzi się nam nowy mistrz? Z taka tezą bym na pewno był ostrożny i nie występował, jednak pewne jest, że zaprezentowali się bardzo okazale, no i oby powtórzyli to na finałach. W tym zespole piękne zawody zagrali: Radosław Nowak, Paweł Kolber i Mateusz Pietrzak, bo w większym stopniu na ich barkach spoczywał ciężar rozgrywania akcji. Ale tam nie indywidualizm, a wspólny kolektyw sprawia, że tak przekonująco, w takim stylu wywalczyli awans. Z Górkami Wielkimi były emocje i wymiana ciosów. W pierwszej połowie zakończonej wynikiem 5:2 na początku bramka za bramkę dała wszystkim fajne widowisko, jednak kiedy zagrali na wyższym poziomie i piłkarską inteligencją możemy zobaczyć końcowy wynik 11:3. Ten zespół po prostu ogląda się z wielką przyjemnością.
No i mieliśmy derbowe spotkanie gminy: Brenna – Górki Wielkie. Dla jednych i drugich było to spotkanie najbardziej prestiżowe i gra o honor. Ale w obecnym położeniu piłkarskim Brenna została boleśnie rozbita 13:4. Ten mówiąc piłkarsko blamaż „pierwszych mistrzów” pewnie bardziej boli niż brak awansu na finały. No cóż zrobić, trzeba przyjąć i wierzyć, że „górale” otrząsną się szybko i wrócą na szczyt, bo to właśnie ich kiedyś z respektem wszyscy się obawiali.
Zatem Pogórze i Inwałd piłkarskim blaskiem oczarowali wszystkich i potwierdzili, że będąc w dobrej dyspozycji jadą na finały. Kończyce Małe i Górki Wielkie jeszcze muszą zagrać w barażach. Zaś Brenna i Rudzica etap halowy zakończyli, ale już teraz zapraszamy do edycji letniej. Dziękujemy tym wszystkim zespołem za piękne emocje, których nam dostarczyli, bo to był wspaniały dzień i naprawdę dobry poziom piłkarski.