Artykuł Eliminacje Cieszyńskie Lektorów – Gra się do końca!
Cieszyńskie eliminacje kończyły tę fazę rozgrywek. W Pogórzu pojawiły się zespoły z: Brennej, Kończyc Mały, Rudzicy i Grodźca. Klasyfikacja generalna pozwala ustalić kolejność spotkań, które mieliśmy rozegrać. Jak większość ekspertów stwierdzała: tu mamy jednego faworyta, który jednocześnie broni tytułu. Pierwszy mecz potwierdził, że się nie mylili. Kończyce Małe, bo o nich mowa, rozbili Rudzicę 7:1. A warto dodać, że zespół „Szerszeni” był osłabiony absencją Szymona Chowaniaka, który nabawił się kontuzji. Szalał oczywiście Paweł Szostek wraz z Konradem Wiją, którzy wspólnymi akcjami wsparci Tomaszem Kozą stworzyli niesamowite trio. Co by się działo, gdyby jeszcze mógł na boisku być Chowaniak? Można by zawołać wówczas: Mama Mia! W drugim spotkaniu faworyta nie przestraszył się Grodziec. Przecież Brenna to nazwa, która kiedyś paraliżowała, budziła strach i uznanie. Dziś zostało to ostatnie: uznanie dla zasług, wyników i osiągnięć. Ale Grodziec zagrał bardzo dobre spotkanie, wiedząc, że czeka ich arcytrudna przeprawa w konfrontacji z jedną z najlepszych w historii drużyn: Kończycami. W pierwszym meczu Szostek 5 w drugim meczu tego dnia Paweł Rycak 4 bramki zdobyli. Zapowiadało się na starcie bramkostrzelnych zawodników. Po pierwszej połowie 2:0 dla Kończyc, które spokojnie i z poczuciem, wszystko idzie według planu schodzili na przerwie. Po zmianie stron Grodziec zaczął częściej atakować, z każdą minutą bardziej przyciskać, zmuszając coraz częściej podopiecznych Przemka Pilorza do błędu. Choć Kończyce starały się przerzucić ciężar gry pod bramkę Tymoteusza Mieszczaka, który mówiąc żargonem piłkarskim: wyciągał piłki! A im on lepiej grał między słupkami, tym bardziej koledzy z pola zaczęli śmielej atakować, aż znaleźli skuteczną drogę do bramki. Na jednej się nie zakończyło, zmuszając zespół z Kończyc do błędu, który można rzec kompromituje obrońców tytułu, a szczególnie formacje obronną. I trudno się dziwić frustracji Pilorza, który nie krył dezaprobaty do tego, co zaczęli wyprawiać jego podopieczni. A Grodziec do pustej bramki wpakował piłkę, którą sobie wzajemnie obrońcy wybijali spod nóg i bramkarzowi z rąk, który właściwie już miał złapać piłkę, którą wyłożyli Pawłowi Rycakowi jak na tacy obrońcy Kończyc. Emocje wzięły górę. Kończyce nie mogły się szybko ogarnąć, a Grodziec zwietrzył szansę na trzy punkty. I szczerze, był tego bardzo bliski. Remis 2:2 dla Grodźca był niedostatkiem, a dla Kończyc po drugiej połowie szczęśliwy. Można zapytać: cóż oni wyprawiali na tym boisku? Bo doprawdy zawodnicy Kończyc pomylili daty i myśleli chyba, że dziś mikołajki i czas na prezenty! Rycak w tak trudnym spotkaniu zdobył gola, ale Szostek na zero, jednak gdzieś w tym meczu Pawła było mniej, a to przełożyło się na przebieg całej rywalizacji. Ten mecz był ozdobą dzisiejszego dnia, bo jego dramaturgia powodowała, że oglądało się wspaniale te zawody. Zatem oba zespoły zwycięskie mają po punkcie, więc wszystko jeszcze otwarte. Do rywalizacji przystąpiły zespoły z zerowym stanem. W tym zestawieniu więcej argumentów było po stronie Rudzicy, która więcej razy zagrażała bramce Brennej, a wynik 2:1 był jak najbardziej zasłużony. Zatem jeszcze jest szansa chociaż na baraże. Grodziec był w lepszej pozycji wyjściowej i liczyli na to, że trzy punkty to oni zgarną. No i pierwszą bramkę zdobyli. Ale czym dalej w mecz, tym trudniej było skierować piłkę do bramki tych, którzy grali mecz po meczu. Widać, to nie była przeszkoda, ale chyba reguła, że zespół grający mecz po meczu był lepszy niż ten co był bardziej wypoczęty. Bo tak jak Grodziec w meczu z Kończycami, tak teraz Rudzica z każda minutą stawała się bardziej konkretnym zespołem, a co ważne skutecznym. Zdobyte dwie bramki i prowadzenie minimalne, ale jednak, udało się dowieźć do końca. To był szok i niedowierzanie. Nikt nawet nie pomyślał, że Rudzica może oba spotkania wygrać i przedłużyć sobie szanse na awans przez baraże. Grodziec stracił szanse i mogą być źli na samych siebie, bo wszystko było w ich nogach i głowach. Ale widać nie poradzili sobie z presją wyniki i zostali z niczym. Na koniec dramatycznie rozbita Brenna z zerowym stanem punktowym, a Kończyce Małe zameldowały się po wysokim 11:2 zwycięstwie w finałach. Dziś pokazały zespoły: gra się do końca! Do końca! Nawet jeśli jest chociaż światło szansy na zwycięstwo warto walczyć, bo wówczas zejdziesz z boiska z poczuciem, że zrobiliśmy wszystko, by się udało cieszyć z kolegami z wygranej, a ile radości jest wtedy na koniec, że może inni nie wierzyli, ale wasza wiara i motywacja dała piękny laur zwycięstwa.