Artykuł Eliminacje Bielskie – Emocje do ostatniego meczu
W dniu 17.11.2018 zgromadziły się zespoły w bielskiej szkole samochodowej. To tam rozgrywał swoje eliminacje Okręg Bielski, który okazał się bardzo emocjonujący i trzymający w napięciu od samego początku. Zacznijmy wpierw od smutnej informacji, bo okazało się, że zespół z Bielska Białej Obszarów nie przyjechał, więc organizatorzy podjęli decyzję, że ich mecze będą zweryfikowane jako walkower. Losowanie, modlitwa i startujemy. To już na wstępie widać było, że grupą „śmierci” jest grupa A – no i tak było. Bystra Krakowska i Wapienica rozpoczęły rywalizację. Po pierwszej połowie lekka sensacja, bo choć w klasyfikacji generalnej Bystra jest wyżej, ale ostatnio wydawało się, że piłkarsko to Wapienica zaczyna być zespołem dojrzalszym; jednak przegrywali. Dopiero po przerwie zespół w czarno białe pasy zaczął mieć więcej animuszu. Bo i największa gwiazda „Bianconeri” Dawid Brzeziak wszedł na nieco wyższy poziom. Tylko, jeśli zespół będzie tak uzależniony od gry jednego zawodnika, daleko nie zajdzie. I to prawda! Wapienica choć wygrała 2:1 jakoś wielkiego wrażenia po sobie nie zostawiła. Bo Bystra miejscami grała bardzo dobrze, inteligentnie, zabrakło może szczęścia, ale trzeba przyznać, gry nie ma co się wstydzić i tylko trzeba iść za ciosem, wykorzystując sytuacje, które udaje się wypracować. A Wapienica, musi starać się dostosować do poziomu Dawida, a wówczas znów zachwycą tak jak w poprzednim sezonie, i „Stara Dama” okaże się być młodą, rześką, pełną polotu drużyną, którą będziemy podziwiać za grę.
Sułkowice Łęg ze Straconką stworzyli zacięte widowisko. Po przerwie wracają podopieczni ks. Tomasza Hahna i widać, że radość z gry jest. Choć w poprzednim starciu na hali się nie powiodło, o tyle na letniej edycji już znaleźli się w najlepszej czwórce. A tu proszę, chcą wykorzystać warunki fizyczne, a sam Lucas Pachler wie – Panowie, to mój ostatni sezon na Bosko i chcę z tego wyciągnąć jak najwięcej się da. Widać drużyna dostroiła się do gry swojej największej gwiazdy, bo piłka po prostu się im klei do nogi. Ale Straconka – przysłowiowe „Pszczółki” nie ugięły się pod naporem Sułkowic, same kilkakrotnie chciały „użądlić”, jednak się nie udało i podział punktów stał się faktem.
Bystra – Straconka i konfrontacja dla pierwszych to mecz o przedłużenie szans, a dla drugich o poprawienie sytuacji, która na dzień dobry nie jest zła. Było nieźle, jest dobrze, bo pierwsi zdobyli bramkę ministranci z Bielska. Ale widać, odporni okazali się podopieczni ks. Sebastiana Otworowskiego, którzy do przerwy zdobyli dwa gole, by po zmianie stron dorzucić dublet i sprowadzić „pszczółki” z górnolotnej gry na niziny.
Wapienica z Sułkowicami miało być grupowym starciem „gigantów” i wszyscy szykowali się na ten mecz, a szczególnie na rywalizację Brzeźniak – Pachler. I to miała być ta wisienka na torcie. No i trzeba przyznać mecz nie zawiódł, gwiazdy również. Najpierw Dawid otworzył wynik, a w tej sytuacji sprawa awansów byłaby zamknięta. Jednak Lucas nie chciał być gorszy, a w takich rywalizacjach wielcy chcą być na szczycie i pokazać: to mnie należy się miano najlepszego. Dlatego piłka nożna jest tak kochanym sportem dla rzeszy ludzi, bo ci wielcy czynią z niej cos niepowtarzalnego. Więc Lucas zdobywając dwie bramki pokazał, że ten sezon może do niego należeć. Do dubletu kolegi jeszcze w pierwszej połowie dorzucił trafienie Wojciech Wręczak i do przerwy 3:1 dla rewelacyjnie grających Sułkowic, które dowiozły zwycięstwo do końca i stawiały się w rewelacyjnej sytuacji przed ostatnim meczem, a zarazem w realny sposób mogły liczyć na minimum baraże.
Zaskoczyła wszystkich konfrontacja Bystrej z Sułkowicami, bo obie ekipy biły przysłowiowo „głową w mur”. Wynik 0:0 był komfortowy dla ministrantów z parafii Miłosierdzia Bożego, ale dramatycznie załamał dobrze grającą ekipę z Bystrej, której zawsze czegoś brakowało. Bo tak w starciu z Wapienicą jak i z Sułkowicami zagrali naprawdę dobre spotkanie. Więc tu już jedynie odpowiedź na wszystko da ostatni mecz w tej grupie. Generalnie Straconka przed meczem z Wapienicą było wiadomo, że gra jedynie o honor i godne pożegnanie z turniejem. Natomiast Bystra, Wapienica i Sułkowice zostały w grze: i tu były trzy ewentualności: jeśli „Bianconeri” wygrają, awansują z pierwszego miejsca bezpośrednio na finały, wówczas Sułkowice grałyby w barażach. Remis daje Wapienicy grę w barażach, a Pachler i spółka awansują z pierwszego miejsca. Zwycięstwo Straconki daje awans z pierwszego miejsca Sułkowicom, Bystrej baraże, „pszczółki” lądują mimo 4 punktów jak Bystra, z którą przegrali bezpośrednie spotkanie na 3 miejscu, zaś Wapienicę zrzucają na ostatnią lokatę. Okazało się, że trzecia ewentualność okazała się być rozstrzygająca! Straconka zszokowała wszystkich, bo zagrała z taką agresywnością, wolą walki i chęcią zwycięstwa, że miejscami Wapienica nie istniała na boisku. Cztery razy „użądliły pszczółki” i to chyba najmniejszy wymiar kary za niefrasobliwość w poczynaniach na boisku. Jedynie dwoma trafieniami odpowiedzieli dopiero w drugiej połowie ministranci z parafii św. Franciszka z Asyżu; tym samym zamykają sobie drogę do awansu. Mimo zwycięstwa smutek był na twarzach zespołu ks. Grzegorza, bo wiedzieli, iż awansu nie będzie.
Mniej emocjonująco było w grupie B. Większość wiedziała: Hałcnów – to giganci i największy faworyt tego okręgu. Wynik 8:0 z Kętami mówi sam za siebie. Ale pierwsze 2 minuty i zdobyte 3 bramki, właściwie jak to mówią żargonem piłkarskim „babole” pomogły w ustawieniu przebiegu gry. To prawda, kulturą gry przewyższali kęcką ekipę, mimo odmłodzonego składu, bo wiedzą zawodnicy co i jak chcą rozgrywać akcje, by były efektowne i efektywne. Po przerwie zmiana bramkarza w Kętach, ale przy stanie 5:0 i tak było ciężko się przeciwstawić rozpędzonej drużynie z sanktuarium, która już nie traktuje Konrada Fabera jako tajnej broni. To jest Pan Piłkarz, filigranowy zawodnik, pokazujący, że już nie jest dżokerem, tylko zawodnikiem od którego można rzec w zespole wszystko zależy. Co piękne? Ten zawodnik dojrzał, spokorniał i błyszczy techniką, inteligencją gry na boisku, a nie niepotrzebnym zachowaniem. To kolejna gwiazd, która nam rozbłysła na tych eliminacjach.
Kęty z Hecznarowicami musiały się obudzić, jeśli marzyły minimum o barażach no i o chęci zmazania blamażu pierwszego meczu. Coś drgnęło. Zaczęli grać w piłkę, trochę więcej podań i lider zespołu Antoni Prochownik kilkoma akcjami indywidualnymi zagroził bramce sąsiedniej parafii. A wszystko ustawiła pierwsza bramka, rozpoczęcie meczu, strzał i gooool. Tu filigranowy bramkarz, był bezradny. Szybka zmiana bramkarza, no i szukanie wyrównania, które po długich próbach nastąpiło. Po przerwie, Antek szalał i koledzy również zaczęli lepiej grać wspierając ataki swojego kapitana, który wywalczył rzut karny. Kolejna bramka, a później dołożył trafienie Mateusz Gołba i szacunek za podniesienie się z kolan. Hecznarowice zagrały jakby z bojaźnią i tremą.
Jednak w drugim meczu byli jakby innym zespołem. Pierwsi zdobyli bramkę wprowadzając nutkę sensacji w spotkaniu z Hałcnowem. Ale tam szaleje Konrad Faber, który zdobył łącznie w obu meczach 8 bramek. Zaś zespół Hecznarowic mimo porażki 6:1 zaprezentował się fantastycznie, zdecydowanie lepiej niż w meczu z Kętami.
Zatem to były naprawdę udane zawody i pełne emocji, dramaturgii i każdy mecz dobrze się oglądało. Kolejne zespoły dorobiły się przydomków, którymi będziemy w naszej redakcji w felietonach i artykułach pod ich adresem używać. Ale najważniejsze jest, że zaprezentowany poziom był wysoki i drużyny nawet które odpadły, mogą być z siebie dumne, bo to był kawał dobrego futbolu.