Artykuł Eliminacje Okręgu Cieszyńskiego – Lektor Młodszy – Pod batutą Świty!
Tradycyjnie już eliminacje cieszyńskie rozgrywane były w Pogórzu, gdzie po raz pierwszy przyjechały wszystkie drużyny => 6 zespołów melduje się na hali w dniu dzisiejszym, z czego aż cztery to debiutanci. Wśród wszystkich drużyn największe doświadczenie posiadał zespół z Pogórza, który od początku pokazał: my już znamy smak gry na finałach i nie zamierzamy z tej przyjemności rezygnować. Cały zespół grał pod batutą nie tylko trenera Tomasza Dybczyńskiego, który poukładał zespół i był spokojny, że zagra swoje na tym turnieju. Dodatkowo sprawy w swoje ręce wziął filar drużyn – obrońca Maksymilian Świta, to gra od samego początku była trzymana w szczelnych ryzach. Maksymilian niczym skała nie do przejścia jak nasz Kamil Glik w reprezentacji, jest zawodnikiem, którego gra nadaje odpowiedni ton drużynie. Spokój, opanowanie, konstruktywne rozprowadzanie piłki i pewność siebie to atuty, a do tego skuteczność pod bramką przeciwnika, stwarza komfort całemu zespołowi, który w tym sezonie jest jeszcze mocniejszy niż kiedykolwiek. Kilku zawodników to pozostałość po czasach niezapomnianego Przemysława Góreckiego. Do tego wsparci niesamowitymi talentami jak: Jakub Czupryński, Tymoteusz Hernik – którzy dwa lata temu zdobyli mistrzostwo w kategorii ministrant. Dodatkowo Tymek w cieszyńskich eliminacjach przywdział „Koronę Króla Strzelców”. Teraz będąc w kategorii Lektor Młodszy nadal pokazują, że pojęcie o grze to ci panowie mają i to bardzo dojrzałe. Pod batutą Maksymiliana Świty wznoszą się na poziom wysokiego „C”. No, bo jak inaczej nazwać fakt, że wygrywają z Zebrzydowicami 8:0, by później znów pokazać wyższość nad drużyną tym razem z Cieszyna 5:1. Chociaż w pierwszej połowie zawodnicy z parafii Marii Magdaleny dość dzielnie przeciwstawiali się bardziej utytułowanym kolegom. Było jedynie 2: 0 do przerwy, a podopiecznym Dybczyńskiego nie było już tak łatwo jak w pierwszym spotkaniu. Choć może wynik końcowy 5:1 mówi, że zdeklasowali cieszynian, jednak z pewnością całkowici nowicjusze tanio skóry nie sprzedali. Tym samym zawodnicy z parafii NMP Królowej Polski musieli w tym miejscu wyjść na wyższy poziom niż w konfrontacji z Zebrzydowicami, by ostatecznie cieszyć się kompletem punktów i bilansem bramkowym +12. Nie dasz radę zająć pierwszego miejsca? Zagraj tak byś mógł przedłużyć sobie szanse na grę w finałach; bo i z drugiego miejsca można było awansować. Tak było w przypadku Cieszyna, które chociaż w pierwszym meczu poniosło porażkę z Pogórzem, która żadnej ujmy nie przynosi; bo z tak dysponowanym zespołem trudno było odnieść zwycięstwo. Chociaż mając w swoim zespole perełkę w osobie Jakuba Habarty, można grać z wielkimi jak równy z równym. Zawodnik z numerem 9 na koszulce w cieszyńskim zespole jest piłkarzem o nieprzeciętnych umiejętnościach niczym nasza „dziewiątka” z Reprezentacji Polski. Jak przystało na zawodnika z tym numerem: odbija niesamowite piętno na grze swojego zespołu w wyprowadzaniu ataków zaczepnych, konstruowaniu kontr i zdobywaniu bramek dla swojej drużyny. Zatem Jakub w dużej mierze przyczynił się, że on i jego koledzy mogli mieć nadzieję na to, że w tym dniu jeszcze nie wszystko stracone. To pokazali w konfrontacji z Zebrzydowicami, którym zaaplikowali 10 bramek nie tracąc ani jednej. Więc oni czekali, kto z grupy B będzie ich rywalem w meczu barażowym. Grupa A z pewnością była tą trudniejszą, bo w grupie B było wszystko bardzo wyrównane i na styku. Najpierw zespół, który również już kilka razy występował na Bosko Cup mierzył się z totalnym nowicjuszem Jaworzem. Ku uciesze ks. Marcina, jego rodzinna parafia w końcu zawitała na turniej. Czy już na dłużej? Wierzymy, że tak, bo mają potencjał. Jednak przed nimi jeszcze wiele pracy, by grać z pełnym zaangażowaniem całe dwie połowy, a nie tylko jedną. Czyżby Jaworze było zespołem jednej połowy? Jest to błąd do poprawy, ale ta bolączka pozbawiła ich gry na finałach. Z Górkami Wielkimi do przerwy wygrywając 2: 1 byli na dobrej drodze do awansu, a przynajmniej do barażu. Aż tu trzy minuty błędów, rozluźnienia i wypuszczenia czegoś, nad czymś tak mozolnie pracowali. Piłkarsko i filozofią gry byli zdecydowanie lepsi od podopiecznych ks. diakona Adriana Pietrasiny. Tego samego Adriana, który w 2012 roku będąc zawodnikiem drużyny z Soli wygrywał mistrzostwo Bosko Cup, a dziś jest opiekunem drużyny z Górek. Piękne świadectwo – uczestnik naszych rozgrywek wybiera drogę powołania kapłańskiego. „Jednak liczy się to, co w sieci” – głosi jedna z piłkarskich maksym, a goli więcej zdobył zespół z Górek, w tym jedną samobójczą podarowali sami jaworzanie, gdzie licznik zatrzymał się na 4:2. Zespół z parafii Wszystkich Świętych to bardziej kolektyw, i zespołowość, zaś w Jaworzu warto zwrócić uwagę na zawodnika z numerem „14” Kamil Strzelczyk oraz z numerem „8” Maksymilian Skrzydelski. Przy Maksymilianie warto zaznaczyć, że to zawodnik z kategorii ministrant, który „ratował” personalia swoich starszych kolegów, czym sam musiał zrezygnować z gry w swojej nominalnej kategorii. Oni również pokazali się z bardzo dobrej strony w konfrontacji z zespołem Istebnej. Tym razem pierwszą połowę nieco przespali, by w drugiej połowie dobrze zmotywowani przez swojego trenera Rafała Stronczyńskiego pokazać, że wolą walki można wiele osiągnąć, no i to dało im jedynie remis. Zabrakło czasu i skuteczności, bo okazji mieli wiele na to, by ten mecz wygrać i przedłużyć sobie szanse gry. Gwizdek sędziego oznaczający koniec meczu dał do zrozumienia: wszystko skończone. Łzy, rozczarowanie i pretensje chyba do samych siebie, że przy tak korzystnym losowaniu na rozpoczęcie eliminacji cieszyńskich, można było ugrać coś więcej. Tę szansę wykorzystała Istebna, która wysokim zwycięstwem nad Górkami, zagrała na piątkę, bo inaczej tego nazwać nie można, kiedy wygrywasz swój mecz 5:0. Więc wszystko było jasne: Pogórze i Istebna jadą na finały, a Cieszyn i Górki muszą jeszcze podjąć konfrontację w barażu. Cieszyn okazał się bardziej konkretny, zdecydowany i z większymi argumentami na to, że to im należy się miejsce na finałach. Chociaż do przerwy był remis, jednak po przerwie wrzucili wyższy bieg i znów zagrali na piątkę. Nagroda jest konkretna: uzupełnienie grona finalistów. To były kolejne udane zawody i eliminacje stojące na bardzo wysokim poziomie, mecze, które elektryzowały, które pokazały piękno futbolu i grę, która cieszy i pozwala nam już dziś oczekiwać finałów z nadzieją, że one będą naprawdę mega fantastyczne; i na to już dziś czekamy.