Artykuł Eliminacje Żywieckie Lektorów – Zagrali na szóstkę
Kiedy opublikowana została lista zgłoszonych zespołów wszyscy radowali się z faktu jest pięknie; a ilość drużyn daje nadzieję, że będziemy mieć w każdej kategorii wyłonionych mocnych finalistów. Rozstawienie zespołów miało niektórym dać komfort i możliwość liczenia się w walce o wysokie lokaty. I tu rodzi się pytanie: jak to zgłaszam zespół, który później nie przyjeżdża? Gdzie konsekwencja i wywiązywanie się z podejmowanych decyzji? Tu chodzi o zabawę i wzajemny szacunek! Smutne, kiedy w ostatniej chwili, okazuje się, że z 9 zespołów przyjeżdża jedynie 7. Zawaliła Cięcina i Żywiec Sporysz, co powoduje, że cały system rozgrywkowy wywraca się „do góry nogami”. Na przebieg zdarzeń i wynikające komplikacje najbardziej narzekać może i powinna Rajcza. Ale do tego dojdziemy trochę później.
Tegoroczne eliminacje, a właściwie sezon trochę nowości wprowadza i każe się wszystkim tak organizatorom jak i uczestnikom uczyć pewnych kwestii formalnych. Drużyny zjechały na łodygowicki obiekt z myślą: będzie piłkarska uczta. I była w każdej grupie wiekowej. Zawsze okręg żywiecki piłkarsko daje fajerwerki i mecze tam ogląda się z dreszczem emocji i zaciekawieniem.
Losowanie grup dokonał najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu: Łukasz Worek. Los skojarzył do grupy A: Rajczę, Żabnicę, Leśną i Łodygowice. W grupie B znalazły się ekipy: Radziechów, Gilowic i Zarzecza. Gdyby wszystko odbyło się według planu: Rajcza, Żabnica i Radziechowy nie spotkałyby się w meczach grupowych, będąc w jednym koszyku. Dlatego myślę, że chyba „Galaktyczni” mogą być najbardziej źli na przebieg wydarzeń. Ale czy w tym momencie mamy zrzucać wszystko na karb tego faktu? Myślę, że nie i nikt nie będzie temu to przypisywał. Bądź co bądź popatrzmy na wydarzenia.
Rajcza z Łodygowicami rozpoczęła nowy sezon zmagań. Pierwsza połowa pozwalała dostrzegać galaktyczność. Bo zagrania na jeden kontakt, rewelacyjna dyspozycja Sebastiana Wydry pozwalała kończyć pierwszą połowę z wynikiem 3:0. Łodygowice chyba bardziej przestraszyły się Rajczy mentalnie, bo w drugiej połowie wyszły jakby natchnięte słowem otuchy trenera. Dość szybko zdobyte dwie bramki, wprowadziły w szeregi Rajczy obawy i dezorientację, które udało się opanować na tyle, że zdobyta czwarta bramka autorstwa najlepszego na boisku Wydry zapewniła zwycięstwo i pewność siebie.
Żabnica z Leśną zagrała niczym Borussia Dortmund… czyli mamy rewelacyjny zespół, a potrafimy grać piłkarski „piach”. Mecz był bardzo dobry z obu stron. Miejscami Leśna dominowała na boisku, ale Żabnica jakby z wolna przyciskała i pokazywała, że faworytem jesteśmy my! Miłosz Piotrowski z Leśnej uciszył i wprowadził w ogólny szok całą halę! Żabica traci bramkę, a na odpowiedź trzeba było trochę poczekać. A kiedy udało się wyrównać, liczono, że będzie podział punktów. I dosłownie na kilka sekund przed końcem Miłosz Piotrowski wpisał się w protokole meczowym w rubryce, w której zrobiłby wszystko by nie widnieć. Jako strzelec bramki dla Żabnicy. Wbijając bramkę samobójczą pomógł, bo tak to trzeba nazwać, Żabnicy zgarnąć komplet punktów. Z przebiegu spotkania remis był zasłużony, bo obie ekipy zagrały fantastycznie. Jednak to będąca już w poprzednim sezonie, a teraz podtrzymuje to, w gazie drużyna podopiecznych pana Mateusza Wolnego stawia siebie w lepszej sytuacji.
Starcie gigantów było trzecim meczem w grupie A. Jednak odmładzany skład Rajczy powoduje, że to chyba ekipa ks. Michała Styły bardziej drży na fakt konfrontacji z Żabnicą niż odwrotnie; a bilans tych meczów jest niewyobrażalnie niekorzystny dla ministrantów z parafii św. Wawrzyńca. Tym razem dołożyli kolejną porażkę i szóstkę po stronie strat. Żabnica w tym meczu zagrała na szóstkę. Mateusz Pochopień widać nie rzucił na wiatr słowa na ostatniej Gali Piłkarskiej, mówiąc, że chce być najlepszy. Bo faktycznie jest chłopaka w gazie i aż miło patrzy się, jak przysłowiowy „Błaszczu” szaleje na boisku, będąc pod grą i stwarzając sobie i kolegom okazje do zdobywania kolejnych bramek. Również Dawid Kozieł szukał niekonwencjonalnych zagrać i strzałów by podkreślić: „w Żabnicy nie tylko Mateusz, ale ja też jestem w gazie i proszę to również docenić.” Czy na tych dwóch zawodnikach mamy poprzestać? Ten zespół rośnie w siłę, bo wyłaniają się kolejni, robiąc zdrową konkurencję: Filip Gołek, który kilka bramek zdobył, a na boisku jest dość ruchliwym zawodnikiem. Warto by zwrócić uwagę i dobrze się przyjrzeć Michałowi Motyce. Filigranowy zawodnik, przypominający nieco posturą i poruszaniem się na boisku Daniela Iwanka, a dla zespołu okazuje się być As – em w tali Mateusza Wolnego. Tylko do tego talentu swojego Michał musi dołożyć większe panowanie nad emocjami i mniej złości, która widoczna jest wówczas, kiedy coś nie wyjdzie, bądź przegrasz drybling z kolegą z innego zespołu. Krótko mówiąc kultura gry. To element, który trzeba poprawić, a wówczas może z niego być dobrej klasy zawodnik! To właśnie oni zdetronizowali kolejny raz Rajczę w mocny sposób nadwyrężając im szanse na awans. W tym meczu Rajcza grała zbyt wolno i czytelnie, by przeciwstawić się rozpędzonej Żabnicy, która bezlitośnie wykorzystywała każdą okazję, by zdobyć bramkę i umacniać morale na tle bardziej utytułowanej drużyny.
Leśna z Łodygowicami pewnie i oszczędzając nieco sił na mecz o ważną stawkę zwyciężyła 3:0. Chociaż Łodygowice próbowały walczyć, jednak więcej atutów było po stronie podopiecznych ks. Dawida Majdaka.
Konfrontacja Rajczy z Leśną była meczem o wszystko dla jednych i drugich, aby marzyć jeszcze o pozostaniu w grze. I jedni i drudzy rok temu walczyli w barażach. Tym razem tylko jednej z tych ekip marzenia o grze w finałach zostaną przedłużone właśnie konfrontacją w dodatkowych rozgrywkach barażowych. Doświadczenie było z pewnością po stronie podopiecznych ks. Styły. Zaś warunki fizyczne i piłkarskie elementy nieco bardziej po stronie Leśnej, która w pierwszej połowie zapewniła sobie zwycięstwo 3:0 i zamknęła drogę „galaktycznym”, a sobie przedłużyła nadzieję. Dla każdego wygrać z Rajczą jest powodem do dumy i satysfakcji. To tak jak dziś wygrać mecz z Manchesterem United w Anglii, gdzie wiadomo magia nazwy i tytuły zostały, ale obecna wielkość zespołu już nieproporcjonalna do tego, co był kiedyś. Zaś Rajcza nie może mieć pretensji do siebie: grają dobrze, nawet miejscami ten przebłysk geniuszu jest, kiedy potrafią zagrać na jeden kontakt. Ale są to dziś bardziej filigranowi zawodnicy, którzy co najważniejsze wciąż cieszą się grą i piłka ich bawi. A to w tym wszystkim jest najważniejsze.
Żabnica z Łodygowicami była grą zespołów z dwóch biegunów. Miejscami Żabnica grała niekonwencjonalnie, akcje kreując w sposób wyrafinowany, tak, aby zdobycie bramki było trudne, ale dla oka kibica piękne i aż chce się bić brawo chłopakom, którzy piłką się bawią, wzajemnie sobie pomagając, tak aby gra była zespołowa a nie indywidualna. To co pokazali w tym spotkaniu było jeszcze większą finezją i gracją, która wznosi zespół na poziom bajeczny i tam, gdzie siedzą już najlepsi. No, ale od kiedy Żabnica wróciła na boiska Bosko Cup, uczyniła to w taki sposób, że dziś na tą drużynę patrzymy jako na faworyta do końcowego sukcesu. A widać, że chłopaki z tamtejszej parafii potrafią sobie radzić z presją i grają na poziomie do którego nas przyzwyczaili.
Grupa B była trzy zespołowa, no więc i meczów było mniej – raptem trzy. Ale z ilością bramek prawie równą tej, którą zdobyli w grupie A.
Radziechowy – Zarzecze to pierwsza konfrontacja. Żal nam wszystkim było zespołu z Zarzecza, które przystąpiło do rywalizacji bez ławki rezerwowej. I to odbiło się mocno na zespole. Ale niesamowite słowa pochwały i ukłony w kierunku tamtejszych zawodników. Bo pewnie zdawali sobie sprawę, że będzie bardzo ciężko, ale ważna jest zabawa, bycie z innymi i tworzenie dobrej atmosfery. A przecież o dobru tyle mowy w tym sezonie, zwracając uwagę na słowa naszego patrona. Radziechowy to zespół zachwycający w eliminacjach. No i kolejny raz podtrzymują status quo. Jest grad goli, radosny futbol, radość gry i zachwycanie kibiców. Tylko później na finałach czegoś brakuje. Oby nie było w taki sam sposób w tym sezonie i na to liczymy. Bo tak jak przeszli przez eliminacje, to można się nimi zachwycać i rozpływać nad ich grą.
Gilowice po latach, bo ostatni raz grali w 2010 roku zdobywając letnie mistrzostwo wrócili na Bosko Cup, z czego bardzo się cieszymy. Wielu obecnie grających w zespole wtedy byli w przedszkolu, a dziś tworząc fajnie wyglądający zespół z dobrze ułożoną atmosferą przystąpili do gry i pięknie zaprezentowali się w meczu z Zarzeczem. Ale prawdziwy sprawdzian przyszedł dopiero w konfrontacji z Radziechowy. Ten mecz wielu okrzyknęło mianem najlepszym spotkaniem tego dnia. I trudno się nie zgodzić. Wynik 1:0 dla ministrantów z parafii św. Marcina jest potwierdzeniem, że łatwo nie było. Walka i zaangażowanie w każdym sektorze boiska, a akcje szybko przenosiły się z jednej pod drugą bramkę. Rola bramkarzy w tym spotkaniu była nieoceniona, bo mieli wiele okazji by się wykazać. Szybki mecz pełen pięknej piłkarskiej walki. Takie mecze chce się oglądać. Tylko minimalne zwycięstwo bardziej doświadczonego zespołu. Gilowice jeszcze mają szanse przez baraże wejść na finały, bo trzeba przyznać, że tak grający zespół byłby mile widziany w gronie, który już bezpośrednio powalczy o mistrzowski tytuł.
Żywieckie eliminacje kolejny raz potwierdziły, że w Łodygowicach oglądamy kawał dobrego futbolu, a zawodnicy piłkarskimi fajerwerkami potrafią nas oczarować i rozpieszczać. Żabnica i Radziechowy spokojnie przygotowują się na finały. Gilowice i Leśna budują formę, by przez baraże móc uzupełnić grono finalistów. My czekamy na kolejną dawkę dobrego futbolu w kolejnych cyklach eliminacji w następnych okręgach. A zespoły, którym faza halowych rozgrywek się zakończyła zapraszamy na letnią edycję turnieju.