XVII halowe finały – niedziela – artykuł: „Boisko, jest najlepszym weryfikatorem aktualnej formy.”

Co to była za niedziela i faza pucharowa na finałach. Dla takich meczów, dla takich emocji i chwil warto przychodzić na Bosko Cup. Bo to co pokazali chłopcy w każdej kategorii, to jest jakiś niesamowity obłęd futbolu. Zaś bodaj największe uznanie jeśli chodzi o jakość gry i emocji w meczu w niedziele zyskuje spotkanie Istebnej z Rybarzowicami w meczu o III miejsce w kategorii Lektor Młodszy i nieustępujący mu w niczym drugim spotkaniem był mecz w kategorii Lektor Starszy Jawiszowice – Obszary. Oglądając te konfrontacje można stwierdzić, że to była najlepsza reklama tego, że boiska Bosko Cup skupiają chłopaków, którzy mogli by stworzyć klub na wysokim piłkarskim poziomie. Tylko żeby stworzyć z nich klub potrzeba by niesamowitych nakładów finansowych, zatem robimy coś na miarę naszych możliwości i cieszymy się, że przyjeżdżają na nasze rozgrywki zawodnicy o tak wielkim piłkarskim potencjale. Niedziela zweryfikowała nam kwestię faworytów. Od samego początku mówiliśmy, że nie jest łatwo grać z tym obciążeniem. Widać to prawda, kiedy obciąża cię presja faworyta, wówczas nie tylko radzić sobie musisz z przeciwnikiem, ale również z samym sobą, bo gdzieś psychika mówi ci, że wielu oczekuje, że to ty będziesz w TOP 4. Przed finałami stawiano, że w finale w kategorii Ministrant muszą zagrać bielski Obszary i Osiek, a każde inne rozstrzygnięcie będzie wielką sensacją. Eliminacyjne mecze pokazały, że właśnie te zespoły mają największą jakość. Halowe finały pokazały, że najpierw w grupie zajęły te zespoły drugie miejsca, a później w półfinale Istebna po dogrywce wyrwała wręcz zwycięstwo i szok. Osiek – mistrz lata, na hali nie zagra w finale. Zaś Jaworze dało lekcję futbolu Obszarom, które przegrywając 3:0 jakby w ogóle nie przypominały zespołu z eliminacji. W listopadzie ten zespół nie miał słabego punktu, wszystko było wręcz wzorcowe. Na finałach ten zespół był całkowicie jakby inną drużyną. Czego zabrakło? Na to pytanie pewnie Dominik Markowski będzie teraz musiał znaleźć odpowiedź, by wyciągnąć wnioski. Bo my chcemy oglądać Obszary te z eliminacji, rozpędzone, grające widowiskowo, skutecznie i z polotem; a nie apatyczne, wolne i bez tej radości gry. W meczu o III miejsce spotkały się właśnie „faworyci”, no i wyrównane spotkanie rozstrzygają dopiero rzuty karne, które wygrywają mistrzowie lata i do swojej gabloty w parafii włożą puchar za brąz. Zaś w Bielsku – Białej Obszarach smutek i żal, bo ten zespół od wielu lat w różnych kategoriach do pewnego momentu wszystko idzie pięknie i łatwo i jakby w którymś momencie zatrzymuje się i nie chce ruszyć dalej. Czym to jest spowodowane? Jakby brakuje ostatniego kroku by złapać puchar. No, a ten pięknie znowu dzierży Jaworze, które drugi raz w historii w kategorii Ministranta zwycięża Bosko Cup. Wśród najmłodszych jaworzanie są potęgą i bardzo często w halowej edycji meldują się w Top 4. Tego smaku na zimę nie miała jeszcze okazji poczuć Istebna, która w tym sezonie po raz pierwszy i to jak: w dwóch kategoriach melduje swoje drużyny wśród najlepszych. Piękny sezon i radość z gry mają ci chłopcy. Jednak Jaworze okazało się w tym turnieju zespołem poza zasięgiem. Marcel Zdolski – kapitan drużyny grał z taką łatwością z determinacja, że ręce same składały się do oklasków. W duecie z Leonem Obarą stworzyli atak marzeń i spełnili marzenia swoje, parafian, rodziców, a przede wszystkim trenera, który w tych okolicznościach w jakich znalazła się ich parafia sukces i wygranie mistrzostwa był najlepszym sposobem na to, by udowodnić wszystkim, że działają i walczą o dobro. LSO w Jaworzu ma niesamowity potencjał i należy go wykorzystać. Finał był piękną wizytówką, że ministranci grają z takim sercem i zaangażowaniem, że aż chce się te mecze oglądać.
Oglądanie meczów w kategorii Lektor Młodszy jest jeszcze większym wydarzeniem, ale to już wiadomo, że jest to inny poziom. Zaczęliśmy cały dzień gdzie w pierwszym meczu mamy dogrywkę i karnye; a te wygrywa zespół podopiecznych Bartłomieja Beera. Jak to możliwe, że Rybarzowice przegrywają? Jak to możliwe, że grając potencjalnie z najsłabszym teoretycznie zespołem przeżywają porażkę? Rzyki wiedziały, że przystępując do niedzielnych meczów, pierwszy raz w historii swoich występów na Bosko Cup, mają bardzo ciężką sytuację: osłabiony skład, gdzie praktycznie mamy jednego zmiennika, a sam zespół nie jest super mocny. To jak rozegrać dzisiejsze dwa mecze? Mądrze taktycznie. No i trzeba było mądrości trenera! Rybarzowice to osiemdziesiąt procent gry opartej na Bartoszu Wójciku. „Plaster” uczyniony z Franciszka Bera zniwelował zagrożenie, a reszta gry zespołu musiała być czujna, by pozostali nie zaatakowali. Zaatakowały Rzyki i bramkarz popełnił błąd, pod presją Oliwiera Noszki i stracili bramkę. Robi się nerwowo, a czas ucieka nieubłagalnie. Wyrównanie w drugiej połowie, a później prawdziwe szachy. „Mat” był w serii rzutów karnych, które bronił Franciszek Beer i dali sobie coś o czym nigdy by nie przypuszczali, że w tym sezonie się uda: finał halowy. O nim marzył Grojec, ale również Istebna. Skromne 1:0 Grojca jakby nie przekonuje. W sobotę byli zdecydowani, konkretni i pewni siebie. W niedzielę Grojec już nie był taki konkretny. Głowa jakby spuszczona i styl nieprzypominający zespół, który wie co robić. Gdyby Istebna swoich zawodników miała warunkami fizycznymi nieco roślejszych. Bo to co oni wyprawiają na boisku, to tylko oklaskiwać i przecierać oczy ze zdumienia. Krystian Hanzel – takiego serducha do walki, do gry to można pozazdrościć. Tomasz Ligocki – on nie boi się dryblować, a przecież nie jest to wysoki chłopak. Jednak obaj ci chłopcy bez kompleksów i co ważne skutecznie walczą z roślejszymi od siebie. Tomek Kohut trzyma obronę w ryzach pewnie i odpowiedzialnie. Widać, że Reprezentant jest w tym sezonie w formie i to bardzo wysokiej. Grojec wygrywa skromnie, ale jakby bojaźliwi są ci chłopcy. Bez bojaźni rozgrywany jest mecz o III miejsce. O tym meczu można mnożyć przymiotniki. Mecz: kosmiczny, emocjonujący, … właściwie najlepszy tego dnia. Trzeba jasno powiedzieć w każdym spotkaniu Rybarzowic gra toczona jest bardzo szybko i dynamicznie. To zasługa oczywiście Wójcika, który jest nieustannie pod grą i napędza swój zespół do widowiska. Podobny styl ma Istebna, bo Hanzel, Ligocki, Kohut, Fiedor, nie lubią przestojów. Walka, walka i mamy 1:1. Potrzeba dogrywki, a w niej ostatnia akcja. Bartosz Wójcik zlekceważył tę piłkę, ale nie odpuścił jej Krystian Hanzel. On gra do końca. Nawet jeśli widać pięć procent szans na jej przechwycenie, on walczy do końca. To jest charakter godny podziwu. Dosłownie obiega Bartosza i z półwoleja uderzył, a piłka obok bezradnie wychodzącego bramkarza wpada do bramki. Euforia, nieopisana ekstaza i eksplozja radości na trybunach. Faworyt pokonany, ale najważniejsze dla Istebnej – mamy brąz. Właśnie tą akcją, tym momentem Krystian zabiera Bartoszowi tytuł „Piłkarza Turnieju”, obaj od dłuższego czasu walczyli zdecydowanie o to miano. Tak się wygrywa indywidualne wyróżnienia: walką, zaangażowanie, grą do końca, nie poddawaniem się, ale wiarą, że jeśli mocno się będziemy starać, to jest szansa na pełne zwycięstwo. No i Krystian ma to! Zdobywając jednocześnie tytuł najlepszego zawodnika Turnieju, zdobywa również koronę „Króla Strzelców’. To był doprawdy jego Turniej. Tego nie może powiedzieć Grojec. Wiedzieli, że przed nimi ostatni mecz. Sprawdzian – jakim jesteśmy zespołem? Grojec musiał! Rzyki mogły. Ktoś powie. Brzydki finał i jeden z najsłabszych w ostatnim czasie. Ponieważ on był mądrze rozegrany z jednej strony. Rzyki wiedziały, że na wymianę ciosów nie mogą sobie pozwolić z Grojcem, bo to nie ten kaliber zespołu. Jeśli pójdą w totalną ofensywę, to Grojec ich rozjedzie. Defensywne oczekiwanie na kontrę i czujne nieustannie mobilizowanie: wracamy jest sensownym zachowanie. Czemu Grojec bardziej nie wchodził w pole karne przeciwnika? Korzystał z długich piłek, licząc, że rośli zawodnicy sobie poradzą. Nie radzili sobie, bo piłki były często przeciągane. „Laga do przodu” to nie rozwiązanie, a jednak jak mantrę powtarzali do znudzenia to zagranie, doprowadzając coraz bardziej do frustracji sami siebie. My czekamy na ten jeden moment. Frustracja doprowadza do faulu. Do piłki podchodzi Adrian Buda, a sędzia pokazuje: strzał i kończymy mecz. Gramy na gwizdek. Wszyscy poszli w pole karne, by zasłonić bramkarza. Adrian tylko celuj w światło bramki. Ten uznany za nudny z pozoru mecz, może nie ładny, ale po analizie, rozegrany bardzo mądrze, kończy się w sposób trudny do jakiegokolwiek wytłumaczenia. Buda oddaje strzał życia! Ta bramka będzie dla niego powodem dla którego z dumą, z podniesionym czołem będzie mógł chodzić po Rzykach z satysfakcją. Samo okienko i koniec meczu! Rzyki wygrywają. Łzy radości. Euforia! „Klątwa” drugiego miejsca została ściągnięta. Zespół, który w eliminacjach nie był nawet stawiany w gronie mogących się znaleźć na finałach, bo przecież akcje Rybarzowic i Cięciny stały wyżej. Zadali kłam ocenom ekspertów. W meczach grupowych podobno mieli walczyć ze Złotymi Łanami o awans i faktycznie remis z nimi, był powodem, by drżeć o końcowy wynik. Ostatni mecz bielszczanie musieli wygrać różnicą pięciu bramek. Udało się. Teoretycznie mieli przegrać z Rybarzowicami, którym zagrali na nosie. Z Grojcem nie mieli prawa marzyć o jednej bramce, a zdobyli tę „złotą”. Można dywagować, robić analizy, siadać i rozmawiać z ekspertami, którzy pisząc felietony stwierdzają jak to wszystko będzie potencjalnie wyglądać. Tylko te wszystkie analizy weryfikuje boisku. No, a ono często jest okrutne, bezwzględne i bardzo brutalnie weryfikuje wiele rzeczy. Bo na boisku trzeba myśleć i dobierać formę rozegrania meczu do tego co gra przeciwnik. Rzyki, które nie wygrały mistrzostwa ze „złotym pokoleniem”. Lektorzy z parafii św. Jakuba czwarty raz grają w finale, wygrywają złoto z tymi, którzy jako ministranci ten smak zwycięstwa już posmakowali. Antoni Beer może pozazdrościć swojemu bratu Franciszkowi, że ten już drugi raz wygrał mistrzostwo Bosko Cup.
Roli faworyta również nie udźwignęły po raz drugi Obszary. Tym razem w kategorii Lektor Starszy. Tylko co się stało z tym zespołem, który w meczach grupowych zachwycał wszystkich? Może to porównanie do Realu Madryt zaszkodziło? Bo z jakości nieosiągalnej, stali się totalnym tłem zespołu. Przecież nie można tłumaczyć wszystkiego nieobecnością jednego zawodnika, mając tak niesamowity skład w swoich szeregach. Jednak mądrze wszystko rozegrały Pietrzykowice. Skutecznie wyszarpały zwycięstwo z Jawiszowicami po samobójczym trafieniu Szymona Kubiczka. Zaś remis z Obszarami wystarczał do pełnego zgarnięcia na tych finałach. Ja się pytam: czego Jawiszowicom zabrakło z Pietrzykowicami? Chyba opanowania bojaźni. To co zagrali z Obszarami, to jest niewytłumaczalne. Im wychodziło w tym meczu wszystko. Wynik 6:1, to najniższy wymiar kary, a mogło być więcej, bo były też słupki, czy minimalne chybienie. W pierwszym meczu, chyba zgubiła ich bojaźń gry bez Raczka. Luka w obronie, ale chyba przestraszyli się, że jak to grać bez tego zawodnika. Mecz z Obszarami pokazał, że Jawiszowice mają taki potencjał, że każdy zawodnik może dać tyle, że trzeba wyjść tylko na boisko i grać swoje. Nie myśleć, że teraz kogoś nie ma. Mamy taki skład, że osiągnąć można wszystko. Pietrzykowice, zagrały jak Rzyki – mądrze, skutecznie i taktycznie. Widać to jest nieoceniony skarb w jakości futbolu.
To były fantastyczne finały pod względem sportowym i jakościowym. Za nami prawdziwa uczta piłkarska, która będzie długo wspominana przez nas, jako – jak zawsze – fantastyczne wydarzenie. Były to finały, gdzie zawiedli faworyci: Obszary i Osiek grały w meczu o III miejsce. Rybarzowice – czwarte miejsce, Grojec – drugie miejsce. Obszary zawiodły i tylko mają III miejsce. To pokazuje, że felietony ekspertów można przeczytać, później włożyć między bajki. Wyjść trzeba na boisko i wierząc w swoje umiejętności zagrać dobrze taktycznie mecz i zwyciężać, walcząc o najwyższe cele. Zaś zwyciężając szczególnie wtedy, kiedy nikt na ciebie nie stawia, łamiesz te wszystkie opinie i pokazujesz, że: boisko, jest najlepszym weryfikatorem aktualnej formy. No i aktualnie najlepsi są Ministranci z Jaworza, Lektorzy Młodsi z Rzyków i Lektorzy Starsi z Pietrzykowic.