XVI letnie finały – Artykuł – Niedziela – „Fatum nareszcie się skończyło”
Na każdych finałach niedziela staje się dniem bardziej emocjonującym. W tych meczach TOP4 nie ma miejsca na jakikolwiek najmniejszy błąd, bo już go nie naprawisz, nie nadrobisz w kolejnym spotkaniu. Oczywiście piłka nożna jest grą błędu, bo one powodują, że bramkarz wpuści piłkę do bramki. Obrońca czy pomocnik nie doskoczy do atakującego z przeciwnej drużyny, bo zabraknie doskoku i dojścia do piłki. Tym razem wszyscy narażeni byli na błędy w większym stopniu, niż w sobotę, gdyż zaczynaliśmy dzień niedzielny w deszczu i nieciekawych warunkach. No i nieraz tak jest, że właśnie deszczowa aura zniekształci obraz tego, co pokazuje papier, a ten wskazywał, że Grojec w kategorii Lektora Starszego jest zdecydowanie mocniejszym zespołem, niż Zagórnik. A tu proszę, boisko weryfikuje nam wszystko i zaskoczenie, sensacja….a może umiejętność lepszego radzenia sobie ze śliską i mokrą murawą, daje zwycięstwo Zagórnikowi 2:1. Chociaż to był mecz walki do samego końca. Po wyrównaniu stanu meczu przez Miłosza Grzywę – króla strzelców finałów, pokazało, że oni naprawdę są zespołem o niesamowitych możliwościach. Sam Miłosz, podobnie jak na hali, tak teraz latem zagrał fantastyczny turniej. On sam może być dumny ze swojego występu. Jednak jako zespół mogą mieć pretensje do samych siebie. Wielu z tych zawodników w halowym turnieju, tyle, że w kategorii Lektor Młodszy zdobyli trzecie miejsce. Wystawiając teraz latem skład jako Lektor Starszy, liczyli, że ugrają coś więcej. Zimny prysznic nie tylko z nieba, ale sportowo, daje im czwarte miejsce, które jest tym dość ciężkim i nielubianym przez sportowców miejscem. Każdy z nich chce znaleźć się na podium i to na jego najwyższym stopniu. Tam wdrapać się chciały kolejny raz Jawiszowice z osiedla, którzy musieli rywalizować w półfinale z Pietrzykowicami, które wciąż naznaczeni jakimś fatum, mieli od lat przypiętą łatkę: zespół czwartego miejsca. Zadawali sobie pytanie: jak to jeszcze długo potrwa?! Dziś mogą powiedzieć: nareszcie się skończyło. Najpierw odsyłają Jawiszowice osiedle w półfinale z bagażem trzech bramek. To powód do zadowolenia, kiedy pokonujesz mistrza halowego. Gdzie tkwi antidotum, na zatrzymanie „jawiszowickiego potwora”? Bo to pokolenie niesamowite, jeśli chodzi o podopiecznych ks. Michała Styły. Goliata pokonał Dawid, a nim w tym meczu był Mateusz Bogdał. Lider zespołu, którego koledzy słuchają, a on jak najlepszy dyrygent, powoduje, że piękno gry na boisku, niczym muzyka, spływa łagodnie na serce kibiców. Sam zdobył bramkę, walczył za dwóch, nawet za cenę kartki w finale, ale w obu meczach w niedzielę, a w sobotę również był liderem z pełną odpowiedzialnością za zespół, który w finale pokonuje Zagórnik, gładko, lekko i bez wielkich przeszkód 5:0. Bogdał bramki nie zdobył w finale, ale to co dał zespołowi w grze bez piłki, ustawienia się do gry i asystowania daje Pietrzykowicom w końcu upragnione mistrzostwo, najpierw w kategorii Lektora Starszego. Jawiszowice osiedle latem muszą zadowolić się tylko trzecim miejscem po dwóch bramkach Szymona Kubiczka. W konfrontacji z Pietrzykowicami nie mieli szans, bo zespół podopiecznych ks. Krzysztofa Pawełczyka miał latem niesamowitą jakość, zaś półfinałowe starcie z lektorami z parafii MB Bolesnej, było właściwie przedwczesnym finałem. Zdecydowanie lepszy układ par półfinałowych miała kategoria Lektora Młodszego, gdyż obie najlepsze ekipy: Rzyki i Pietrzykowice, po trzy bramki aplikują odpowiednio Istebnej i Jawiszowicom osiedlu. Jak widać Pietrzykowice w obu kategoriach w półfinale nie dają szans Jawiszowicom, oby nie było teraz w tamtejszej drużynie kompleksu Pietrzykowic. Czekać nas będzie fantastyczny finał, będący niesamowitą konfrontacją: Bożek – Beer, Dobija – Młocek. Jak się okazuje finalnie wszystko na remis, chociaż oba zespoły miały wiele sytuacji z lekką przewagą Rzyków. Rzyki wydawało się, że lepszej możliwości niż w tym sezonie, to już mieć nie będą. Tylko, że oni już tak mówią od kilku lat. Czas dogrywki i nadal remis. Zatem potrzebna była seria rzutów karnych i … niczym Jerzy Dudek, bramkarz z Pietrzykowic Kamil Bożek, wszystkie trzy strzały broni i tym samym daje upragnione mistrzostwo swojej drużynie. Tak wielkiej euforii już dawno nie widzieliśmy. Tyle lat czekali, próbowali, by zdjąć jakieś fatum czwartego miejsca z siebie. Już jakby tracili nadzieję, że uda się kiedykolwiek wywalczyć złoty medal. 2024 rok będzie tym pamiętnym, ze zdobytym tytułem mistrza letniej edycji Bosko Cup. To daje im możliwość rywalizacji z Obszarami o Superpuchar. Jawiszowice osiedle również i w tej kategorii zdobywają trzecie miejsce, skromnie pokonując Istebną 1:0 po wykorzystanym rzucie karnym przez Dawida Kowalczyka. Zaś Rzyki nadal walczą z przeciwnościami i trudnościami przełamania drugiego miejsca. Oni czekają jeszcze dłużej niż Pietrzykowice, bo od 2013 roku, a to już dla nich 7 przegrany finał. To dopiero jakaś niesamowita niemożność zespołu, który w decydującym momencie przegrywa! Ta przegrana boli bardzo.
Bardziej przegrana boli w meczu derbowym w kategorii Ministrant. Jawiszowice w tym sezonie to piłkarska potęga jeśli chodzi o kibiców. Obie parafie przyjeżdżają z licznym zastępem fanów, wspierających gorąco z trybun swoją drużynę. Jednak koniec końców to osiedlowa parafia będzie przez najbliższy czas chodzić z podniesionym czołem po Jawiszowicach, że w sportowej konfrontacji okazali się lepsi od sąsiadów. Duża zasługa w tym Leona Płonki, który jako król strzelców w tym meczu również zaakcentował swoją obecność na boisku golem. Istebna uległa Osiekowi, bo chyba trudno było o inny wynik meczu, kiedy rozgrywasz mecz w osłabieniu. Absencja kilku zawodników spowodowała, że grali w osłabieniu, a jednak dużo napsuli krwi ministrantom z parafii św. Andrzeja. Jednak większe możliwości zmian Osieka dają wygraną debiutantom. Trzeba jednak powiedzieć, że jakby bez przekonania, ale jedna jedyna bramka zdobyta przez … bramkarza, który wybił piłkę od swojej bramki i ta przelobowała bramkarza z Istebnej. To się nazywa pech. O nim też mogą powiedzieć zawodnicy z Jawiszowic. Najpierw przegrywają derby, by następnie przegrać mimo walki, determinacji z Istebną. Ta mając góralski charakter, pasję, chęć zdecydowanej walki, wygrywa i poprawia sobie humor po niechlubnej bramce w półfinale. Zaś wygraną w meczu o III miejsce osiągają po samobójczej bramce Jawiszowic. Zatem to są te błędy, które jednym dają powód do tragedii, innym do radości. Tej nie było końca w Osieku, bo zespół całkowicie debiutuje w kategorii Ministrant, a sama parafia, tylko epizodycznie wystąpiła w eliminacjach w 2010 roku. Zatem od tamtego czasu, trudno ich było szukać na naszych rozgrywkach. W tym sezonie przyjeżdżają pierwszy raz i od razu mistrzowski tytuł. Wielka sensacja, szczególnie, że wywalczony został tytuł w meczu z Jawiszowicami osiedlem. To dodaje jeszcze większy smaczek całej wygranej.
To była fantastyczna niedziela, która jednym przerywa oczekiwania na coś więcej niż mecze o III miejsce – myślę tu o Pietrzykowicach, które w TOP4 mają dwa zespoły i oba zajmują pierwsze miejsca odpowiednio w kategorii Lektor Starszy i Lektor Młodszy. Innym ta niedziela daje cierpieć nadal i przeżywać rozgoryczenie, że kolejny raz przegrany finał i drugie miejsce w przypadku Rzyków. Choć oczekiwania Jawiszowic osiedla były jak zwykle wielkie, bo kiedy masz trzy drużyny i awansują one do TOP4, znaczy jesteście wielcy. Tylko ta wielkość nie potwierdzona została w niedzielne popołudnie. Bo w przypadku osiedlowej parafii, trzecie miejsce w kategorii Lektor Starszy i Lektor Młodszy spełnienia oczekiwań nie daje, ale zawiedzenie. Jedynie ministranci ratują nieco honor swoim drugim miejscem, chociaż chyba w tym wypadku jest jeszcze gorzej, kiedy przegrywasz z totalnym debiutantem, który męczył się bardzo w półfinale z osłabioną Istebną. Raduje niedziela debiutantów, którzy może bardziej musieli wymęczyć, wyszarpać to zwycięstwo w półfinale i później w finale, mowa o Osieku. Jednak czy taki sukces nie smakuje jeszcze bardziej, kiedy okazuje się, że musiałeś zostawić serce na boisku, bo nikt pucharu za darmo ci nie da? Istebna niedzielę ma z różnymi odczuciami, ale dwie drużyny w TOP4 dla tamtejszych zawodników jest wielkim sukcesem, bo utrzymują swój poziom, który osiągnęli kilka lat temu i pięknie kontynuują. Chyba najboleśniejsza niedziela okazuje się dla Jawiszowic, które ambicją i wolą walki pokazują, że chcą więcej. Na ten moment nie udało się, podobnie do Grojca czy Zagórnika, choć ci ostatni mogą być zadowoleni, że w debiucie osiągają wicemistrzostwo. Zatem piękna ta niedziela trochę deszczowa, trochę słoneczna, jak sytuacje boiskowe, dla jednych smutne i pełne łez żalu, dla innych euforia, radość i łzy szczęścia. Bo taki jest futbol, niosący piękne emocje i nieprzewidywalne rozwiązania. Dlatego piłkę nożną tak bardzo kochamy!