„Po cichu myślałem o byciu trenerem” – Wywiad z ks. Michałem Styłą „Opiekun Roku 2018”
Wejść do drużyny Rajczy każdemu opiekunowi nie będzie łatwo, ale widać ks. Michał Styła poradził sobie z tym perfekcyjnie. Wspierany przez rzeszę ludzi kontynuuje obrany kurs na zwycięstwo. W kilku słowach odniósł się do tego co za nami: nagroda indywidualna, zwycięstwa, rozgrywki. No i co przed nami. Jak ksiądz Michał czuje się w roli najlepszego opiekuna w zakończonym sezonie? To sam nam opowie.
Ks. Michale gratuluję sukcesu: ta statuetka potwierdza, że jest ksiądz Opiekunem Roku 2018.
Bardzo dziękuję za te gratulacje. Oczywiście ta statuetka to kolejna nagroda dla całej drużyny. Każda nagroda indywidualna jest wypracowana przez zespół a już statuetka dla Opiekuna w szczególności. Cóż może opiekun? Zadbać o całą organizację, zadbać o stronę formalną. Na boisku liczą się już umiejętności piłkarskie i realizacja założonej taktyki. Ta statuetka jest wypracowana przez cały zespół także przez Piotrka Błasiaka, który mi pomagał oraz innych, którzy z nami byli.
Jakie uczucie towarzyszy na fakt, że spośród wszystkich opiekunów w tym sezonie, najpierw nominowany w najlepszej trójce, a na koniec wygrywa ksiądz z konkurentami w najważniejszym plebiscycie?
To wspaniałe uczucie. Trochę spełnienie marzeń jeszcze sprzed seminarium, kiedy to działałem w moim klubie z rodzinnych Rzyk. Po cichu myślałem o byciu trenerem. Dziś w jakiś sposób Bóg dał mi możliwość, że mogę swoje dawne pasje wykorzystywać w duszpasterstwie ministrantów. Połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Nie jest łatwo wejść do takiego zespołu jak Rajcza. Ale widać poradził sobie ksiądz.
Faktycznie nie było to łatwe, ale też znalazłem wielu życzliwych ludzi, którzy mi pomogli. Znalazł się Piotruś, który zaoferował pomoc. Pomogli rodzice w organizacji i transporcie. Pomógł p. Iwanek w organizacji hali czy orlika na treningi. To wszystko spowodowało, że mogliśmy powtórzyć sukcesy z poprzednich lat a zmiana trenera nie okazała się taka „straszna”.
A jest jakaś presja odczuwalna, bo przecież wszyscy słysząc Rajcza wiedzą – „Galaktyczni”. Pewnie nie jest łatwo być trenerem tak wielkiego zespołu, gdzie zawsze będziecie stawiani w gronie faworyta.
Oczywiście, że Rajcza zawsze wzbudza u rywali dodatkowe emocje. Pamiętam, że jako kleryk byłem z ministrantami z Rzyk na jednej z pierwszych edycji Bosko Cup i tam Rajcza jeszcze nie wygrywała, (dominował wtedy Rychwałd) ale bracia Franusiki już pokazywali nieprzeciętne umiejętności i każdy czuł przed nimi respekt. Co dopiero po takiej serii zwycięstw i kolejnych wielkich gwiazdach jakie wyszły z Rajczy. Jednak tak patrzą rywale, eksperci, ludzie z zewnątrz. U nas w drużynie dominuje pokora i szacunek dla rywali. Dlatego presja jest, ale bardziej ze sportową rywalizacją a nie ze sztucznym nadmuchiwaniem „balonu”.
Jak ocenia ksiądz sam turniej Bosko Cup?
No można o nim mówić w samych superlatywach. Świetna organizacja, aspekt wychowawczy, możliwość rozwoju sportowego dla chłopców. Jasne, że ktoś może znaleźć jakieś wady czy niedociągnięcia. Według mnie najlepszą reklamą Bosko Cup niech będzie smutek tych, którzy grają po raz ostatni na turnieju. Chłopakom jest naprawdę szkoda, że kończy się ich przygoda z tym turniejem.
Ministranci często podkreślają, ze są dumni, że mają taki właśnie turniej, w takim wydaniu i z taka oprawą. A ksiądz jako kapłan, jak to widzi?
Dokładnie tak samo. To wspaniale, że można chłopaków zabrać na tak zorganizowany turniej. Bardzo wiele ich to uczy. A dla mnie jako kapłana najważniejsze są słowa św. Jana Bosko: boisko martwe, diabeł żywy-boisko żywe, diabeł martwy
A Gala Piłkarska? Był ksiądz po raz pierwszy na podsumowaniu sezonu i to zaraz w BCK-u. Takie podsumowanie sezonu, to coś wyjątkowego?
To jeszcze jeden z aspektów dla których turniej Bosko Cup jest wyjątkowy. Chłopcy mają wszystko, aby poczuć się jak wielcy piłkarze – rozgrywki zimowe i letnie, kadra dla najlepszych i wreszcie Gala na której czują się jak najlepsi piłkarze świata. Jest to też ważne dla rodziców, którzy mogą poczuć dumę ze swoich pociech.
Co daje księdzu ta statuetka?
Radość i mobilizację do dalszej pracy. Jest także trochę potwierdzeniem obrania właściwego kursu w pracy duszpasterskiej.
Gratulowali już koledzy kapłani?
Tak i pytali o przepis na sukces Rajczy.
A w Rajczy, już się przyzwyczaili, że opiekun ich zespołu wraca na koniec sezonu z takim tytułem, zatem podtrzymuje ksiądz dobra tradycję. Jak parafia reaguje na ten tytuł?
Myślę, że jest to dla nich radość jak każdy sukces ich ministrantów. To miło słyszeć np. w kancelarii od starszego pana, że śledzi na bieżąco wyniki ministrantów i kibicuje nam. Dzięki waszej pracy i nagraniom może śledzić ten turniej nie tylko czytając relacje, ale także oglądając skróty meczów i wywiady.
Jakie nastawienie na nowy sezon?
Praca od podstaw. Nie ma co ukrywać. Straciliśmy 4 zawodników w tym bramkarza i kapitana. W zeszłym roku było trudno bo odeszły gwiazdy, ale była drużyna, trzon zespołu pozostał ten sam. Chłopcy musieli po prostu wsiąść na siebie ciężar odpowiedzialności bo wcześniej trochę pracowali na gwiazdy i zawsze mogli się schować w razie niepowodzenia za gwiazdę, która zawiodła. Dlatego ich gra choćby w eliminacjach była bardzo różna. Kiedy szło to szło, kiedy był problem brakowało lidera. Mecz w półfinale zimowych rozgrywek z Hałcnowem zbudował tych chłopców mentalnie. Oni uwierzyli w siebie i znaleźli też lidera – tym razem nie w ataku, ale na środku obrony – Łukasza Worka. Teraz wchodzą rezerwowi albo debiutanci. Będzie to dla nich trudne, ale jeśli wypracujemy swój styl to będzie dobrze. Starsi obiecali pomoc. A może będziemy jak Reprezentacja Polski w siatkówce?
Jeszcze raz gratuluję i życzę dalszych sukcesów.
Dziękuję. Zwłaszcza wam wszystkim ze Stowarzyszenia Persette za to co robicie dla tych młodych chłopców.